Co musisz wiedzieć wybierając się do Paryża?




Paryskiej przygody z Festiną ciąg dalszy. W dzisiejszym poście dowiecie się, co trzeba wiedzieć planując podróż do stolicy Francji. Pod lupę weźmiemy między innymi środki lokomocji, hotele i jedzenie, a w kolejnym odcinku pozwiedzamy największe atrakcje Paryża. Przygotowałam też dla Was spacer nocą. Paryż o tej porze jest zdecydowanie najpiękniejszy.


Ale po kolei.

Co musisz wiedzieć jadąc do Paryża?


1. Paryż jest drogi. Cholernie drogi.

Wybierając się do Paryża planowaliśmy spotkać się z naszym serdecznym przyjacielem, który był tam od 3 tygodni w sprawach służbowych. Podczas gdy ja obsesyjnie wypytywałam go pogodę, Gille całą moją trzęsawę skwitował krótkim i dosadnym zdaniem - "Ty się nie martw o pogodę, tylko o pieniądze. Radzę wziąć ich ze sobą całkiem sporo". Tsss...Bez przesady, pomyślałam, to tylko 4 dni. 
Damy radę. 

No i daliśmy. Ledwo! Właściwie do dziś po powrocie nie sprawdziliśmy stanu naszego konta z obawy o nasze zdrowie psychiczne. I mówię to ja, która zarabia w euro. Jeśli myślisz, że Paryż można cenowo porównać do Berlina, Londynu czy jakiejkolwiek innej europejskiej stolicy, to jesteś w dużym błędzie. Ceny są zawrotne i wydanie 100 Euro dziennie to naprawdę super wynik (biorąc pod uwagę, że nie przyjechaliście tu żywić się konserwami oraz wyrażając chęć zaliczenia chociażby najbardziej minimalnego programu zwiedzania). Przykładowo piwo w pubie to wydatek rzędu 8-10 euro, słynne makaroniki to koszt około 6-8 euro za 8 sztuk, kolacja dla dwóch osób w (jakiejkolwiek) restauracji nigdy nie wyniosła nas taniej niż 60 euro. Oczywiście ceny atrakcji turystycznych i pamiątek są równie przesadzone - za 20to centymetrową Wieżę Eiffla zapłaciliśmy w dniu wyjazdu 10 euro. No ale, raz się żyje.








Drogi jak nie powiem co, bo musiałabym przeklnąć, ale równie piękny.

Jeszcze w pełni wyluzowana, nieświadoma spustoszeń na koncie.


2. Zawsze i wszędzie - metro

Najszybszy i najwygodniejszy środek lokomocji po wszystkich wielkich miastach. Nie inaczej w Paryżu. Jeżeli Twój hotel nie jest położony w centrum miasta, ale leży w niewielkiej odległości od stacji metra, możesz być spokojny. Linie metra idealnie oplatają miasto, bilety są w stosunkowo dobrej cenie (pojedynczy kosztuje 1,70 euro, opłaca się kupowanie większej ilości na raz), a podziemne pociągi jeżdżą często i są szwajcarsko punktualne. Dodatkową atrakcją są występy lokalnych grajków, którzy umilają podróż swoim programem artystycznym. Czasem zdarzają się prawdziwe perełki - raz trafiliśmy na faeta z pacynką Speedy Gonzalez, który odstawił taki show, że cały wagon płakał ze śmiechu. Najpiękniejszym dworcem jest Bir Hakeim, z którego nocą jest magiczny widok na Wieżę Eiffla. Fajna opcja na zdjęcia. My Paryż zwiedzaliśmy też w dużej mierze na piechotę, leniwie łapiąc pierwsze promienie wiosennego słońca.


Można metrem...

...albo na nóżkach.



3. Co i gdzie zjeść?

Nie wiem jak Wy, ale ja kocham jeść i właśnie możliwość spróbowania nowych potraw jest dla mnie co najmniej tak samo ekscytująca jak sam wyjazd. Bardzo chciałam spróbować francuskich klasyków, czyli zupy cebulowej, którą uwielbiam i ślimaków. Niestety okazało się, że znalezienie cebulowej w francuskich restauracjach można porównać do szukania kapuśniaku w restauracjach w Polsce. Za to (niestety!) udało nam się zamówić zapiekane ślimaki. Ta z Was, która mi je polecała, wisi mi 8 euro. W skrócie - smak mokrej ziemi z dodatkiem czosnku i szpinaku. Serio, podziwiam ludzi, którzy potrafią się tym delektować jako najlepszym przysmakiem. Bleh.

Kulinarnie Paryż będzie mi się kojarzył ze smakiem bagietki z oliwą (w piekarniach nie ma zwykłych bułek - albo bagieta, albo chleb), przepysznymi serami (warto wybrać się do prawdziwego sklepu z serami - wybór smaków jest naprawdę oszałamiający), croissantami i przede wszystkim z najlepszymi na świecie wyrobami cukierniczymi. Ich ciasteczka to po prostu uczta dla oczu i podniebienia. Makaroniki, truskawkowe tartinki, czekoladowe lava cake czy bezy przekładane karmelem - chyba tak właśnie smakuje niebo. Oczywiście najsłynniejszą cukiernią jest Laudree, jedna z najstarszych (założona przez Louisa Ernesta Laudree w 1862 roku) i (a jakże!) najdroższych w Paryżu. 30 sztuk makaroników kosztuje tu 62 euro, ale zdecydowanie są warte swojej ceny. Wystrój wnętrza i bajkowe cukiernicze kreacje sprawiają, że przed sklepikiem o każdej porze dnia stoi długa kolejka. No i obowiązkowo naleśniki z nutellą, które są sprzedawane na każdym rogu. Pycha!

Francuskie sery są rzeczywiście najlepsze. Któregoś wieczoru na kolacje kupiliśmy kawałek sera, bagietę i dwie butelki wina. To była najlepsza kolacja podczas całego pobytu.

Klasyczne paryskie śniadanie.










Laudree mieści się na Polach Elizejskich. Oj oddałabym teraz wszystko za jedno ciacho z ich cukierni. Mniammmm.

Pyszności z piekarni na przeciwko naszego hotelu.

Osławione ślimaki. Fujka. Spróbowałam jednego, wyplułam, resztę pożarł małż.

Katedra Notre Dame z czekolady. Była przeogrmna.

Nigdy nie wpadnijcie na pomysł kupienia makaroników o smaku egzotycznym. Najsmaczniejsze są klasyczne - waniliowe, karmelowe i czekoladowe wygrywają wszystkie zawody.


Crepes jadłam codziennie. A czasem i dwa albo trzy razy dziennie.

4. Inne, nie mniej ważne

W Paryżu wszystko jest malutkie. Oprócz cen, rzecz jasna, ale to już ustaliśmy. Malutkie stoliczki w kawiarenkach, malutkie uliczki, malutkie pokoje w hotelach z malutkimi balkonikami. My zatrzymaliśmy się w Pacific Hotel, z którego jestem bardzo zadowolona - świetna lokalizacja, 10 minut spacerem do Wieży Eiffla, obok sklep spożywczy i codziennie okupowana przez nas cukiernia na rogu. 

To, że Francuzi nie znoszą rozmawiać po angielsku jest najprawdziwszą prawdą. Nawet jeśli sprzedawca w sklepie zna angielski i tak będzie bezpardonowo rozmawiał z Tobą po francusku, aby choć w minimalnym stopniu pomóc Ci przyswoić kilka słówek. Oczywiście nie tyczy się to typowo turystycznych lokalizacji, gdzie obsługa zazwyczaj bez problemu mówi w języku obcym. Zresztą Francuz mówiący po angielsku, ze swoim przeuroczym akcentem = plus tysiąc punktów do zakochania. Można słuchać bez końca. 

No i na koniec słynny francuski styl ubierania się. Dopiero po wizycie w Paryżu zrozumiałam na czym polega szyk Francuzek. Baletki, granatowe marynarki, apaszki, markowa torebka, proste dżinsy lub chinosy, minimalna ilość biżuterii i duże okulary  - miłośnicy przepychu i dodatków będą czuli się tu nie na miejscu. Dżinsy z dziurami, tak bardzo popularne w Londynie czy Nowym Jorku, w Paryżu wcale nie sprawiają ważenia luzu, tylko braku smaku. Francuzi wyglądają jednocześnie modnie, elegancko, klasycznie i nonszalancko. Kto raz przejdzie się ulicami Paryża zrozumie fenomen popularności ubrań Isabel Marant. Dla mnie to perfekcyjny modowy opis młodziutkiej Francuzki.

Plus mały bonus dla wszystkich mieszkających we Frankfurcie nad Menem. Z Waszego miasta do Paryża Wschodniego można dojechać bezpośrednio pociągiem TGV w zaledwie 4 godziny. Odpadają koszty transferu z lotniska do hotelu, wysiadacie wygodnie w centrum miasta i możecie zabrać tyle bagażu, ile dusza zapragnie ile małż uniesie.

Genialne!



 TGV mknie z prędkością 318 km/h. Szybko, komfortowo. 4 godziny minęły niezauważenie.
Jeśli tak jak ja nienawidzicie latać samolotami, to jest to idealna opcja. No i w dodatku super tania. Przy odpowiednio wczesnym zabukowaniu biletu za ticket w tę i z powrotem zapłacicie tylko 78 euro.
 A jeśli podoba Wam się mój model zegarka (jest na tyle uniwersalny i nowoczesny, że małż regularnie mi go podkrada, możecie go znaleźć tu).

Wiecie już gdzie się zatrzymać i co zjeść. Objedzeni francuskimi smakołykami wyruszamy więc na szybką rundę zwiedzania.

 Gotowi? 

W takim razie do zobaczenia w kolejnym poście.




Wyjazd sponsorowany przez Festina Polska.

kategorie:

14 komentarze :

    1. ślimaków też bym nie zjadła ;) super relacja! nigdy nie byłam w Paryżu i póki co nie śpieszy mi się ;) ale miło popatrzeć na zdjęcia i poczytać trochę o czymś innym!

      PS: klasyka zawsze w modzie, ale chyba właśnie nie do końca lubię taki prosty styl: zwykłe spodnie, oryginalna torebka, baletki.... wszystko takie proste i doskonałe.... brakuje mi "tego czegoś" ;)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ale na Francuzkach ten styl wygląda obłędnie. Taki prosty, a jednocześnie luzacki i nonszalancki. Ciężko to dokładnie opisać. Mnie trochę zainspirowało do tego, żeby kupować mniej, ale porządnie. Tak, żeby nowy zakup dość uniwersalnie komponował się z innymi częściami garderoby.

        Zobaczymy, na ile mi zapału starczy :-D

        Usuń
    2. Na dwóch ostatnich zdjęciach wyszłaś przepięknie. A wizyty w Paryżu zazdroszczę :)

      OdpowiedzUsuń
    3. nabrałam ochoty na makaroniki, chyba w koncu upiekę :) czyli w końcu jechaliście pociągiem? w obie strony? :)
      Relacja super, ale muszę przyznać, że nie stać mnie na Paryż, na razie.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Jak teraz patrzę, ile kasy idzie na taki wyjazd, to też stwierdzam, że mnie nie stać. Dobrze, że nie wiedzieliśmy o tym przed podróżą :-D

        Usuń
    4. Oj z tymi cenami to święta prawda. Byłam na początku w styczniu i na jedzenie przepuściłam małą fortunę. Tyle szczęścia, że muzea i tego typu atrakcje są darmowe dla studentów i w pierwszą niedziele miesiąca ;)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ja już niestety w wieku pozastudenckim, ale masz rację - dużo zabytków jest darmowych dla osób uczących się.

        Usuń
    5. Niby byłam w Paryżu dwukrotnie, ale jako nastolatka. Także było to przede wszystkim kilkanaście lat temu, więc klimat ciut inny. I, niestety, jako dzieciak, nie doceniałam odpowiednio takiej wyprawy.
      Teraz marzy mi się taki wyjazd!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Wcale się nie dziwię! Też z utęsknieniem będę wypatrywać kolejnej możliwości wypadu do Paryża. Chociażby po to, żeby znów móc posmakować tych obłędnych słodkości siedząc na schodach placu Trocadero :)

        Usuń
    6. Strasznie zazdroszczę wizyty w Paryżu ;D

      OdpowiedzUsuń
    7. super post !
      świetnie napisany, z pewnością bardzo przydatny, jeśli ktoś wybiera się do Paryża :)

      pozdrawiam serdecznie
      Marcelka Fashion

      :)

      OdpowiedzUsuń
    8. Kasa kasą, ale za zdjęciach aż kipisz szczęściem;) pomysł z pociągiem super, szczególnie w kontekście nadbagażu;) A co do jedzenia "typowego" dla danego miejsca, to czasem nasze wyobrażenia o tych smakach, aromacie, wyjątkowości danej potrawy, są o wiele bardziej zmysłowe niż samo jedzenie... Ale bagietkę, dobry ser i wino nawet dziś mogłabym na kolacje pochłonąć:))
      zamieściłaś praktyczne porady, teraz tylko odopowieni zapas finansowy (który z tego co piszesz nigdy nie będzie wystarczająco odpowieni ;) ) do Paryża;)

      OdpowiedzUsuń
    9. Witam. Wlasnie jestem w Paryzu zreszta po raz drugi. Dzis mija 3ci dzien, dodam ze zeszlismy dotychczas 60km Paryza na piechote! Wiec wiem co bede pisac;) wiadomo ze ceny w euro nigdy nie beda male tymbardziej w restauracjach ale bez przesady z tym 100euro na dzien... Wczoraj wydalismy dla przykladu tylko 11 euro...a nie mieszkamy w namiocie i nie przyjechalismy tu by biedowac bo kase mamy, mowie tylko ze da sie bez problemu najesc i napic za duzo mniejsze pieniadze nawet w Paryskich restauracujkach ktorych jest tak samo duzo jak gołębi na ulicy... Jesli chodzi o styl ubioru Paryzan to ok widac to po niektory, zapomnialas dodac ze trzeba najpierw odsiac 200 czarnych/ciapatych/i wielu wielu innych zanim wyloni sie po drodze prawdziwy francuz... Ja bym wrecz powiedzial ze styl ubierania jak dla mnie jest tragiczny widze ze ludzie chodza w dziurawych butach totalnie bez gustu i poczucia estetyki, a ze czasem sie trafi prawdziwy francuz to jak igla w stogu siana. Powiem tez ze przeraza mnie brud, smrod i ubustwo tego miasta, nie da sie isc po ulicy bo powietrze to polaczenie spalin i dymu tytoniowego. Sorry jestem dosyc surowy wiec tak to dla mnie wyglada, a ludzie ktorzy tu przyjezdzaja i poruszaja sie tylko taxowka/metrem z jednej atrakcji do drugiej to serdecznie pozdrawiam ich opinie na temat tego miasta.

      OdpowiedzUsuń