Szczęście na czterech łapach
Na pierwszym roku
studiów dorabiałam sobie roznosząc ulotki. Zawsze wspólnie z koleżanką, zawsze
na tym samym zatłoczonym targu, na którym można było kupić wszystko, a nawet
więcej. Najbardziej nie lubiłam chodzić tam w weekendy - w soboty i niedziele
zjeżdżali się Niemcy z granicznego miasteczka, a bazarkowi sprzedawcy
przechodzili samych siebie w nadskakiwaniu potencjalnym klientom. Dodatkową
atrakcją weekendowych spędów był handel zwierzętami. W ciasnych klatkach i
brudnych kartonach cisnęły się małe kotki i szczeniaki. Skamlące, piszczące,
przerażone brakiem znajomego zapachu matki. Sprzedawcy żywego inwentarza raczej
nie przejmowali się losem maluchów. Nikogo nie obchodził mikroskopijnej
wielkości york leżący na drucianej klatce w 30-to stopniowym upale. Wokół jego
ledwo dychającego ciałka zbierały się chmary much, a hodowca wciąż nęcił,
zachwalał, wymachując umierającym stworzonkiem na prawo i lewo niczym najlepszą
kiełbasą. Ślepe kocięta próbujące wychylić łebek zza kartonowej ściany co rusz
dostawały packą po głowie. Wszystko śmierdziało odchodami i ludzką znieczulicą.
Nie pamiętam już ile
razy dzwoniłyśmy po policję.
Pamiętam za to doskonale, że policja nigdy nie
przyjeżdżała.
Wpatrzyłam go
zupełnie przypadkowo. Podeszłam do tęgiej kobiety chcąc pogłaskać jej białego
maltańczyka. Kilka metrów dalej stał karton z rozkosznymi maluchami, a na samym
jego dnie podeptany, zrezygnowany i zupełnie bez życia leżał on. Zasikany,
najmniejszy z miotu, mikroskopijna kulka nieszczęścia. Wyciągnęłam z portfela
wszystkie pieniądze jakie miałam wtedy przy sobie. 20 euro. Właścicielka
wyczuwając moją litość w oka mgnieniu zamieniła się w twardą negocjatorkę rodem
z Wall Street. Bo na bazarku, moi drodzy, nie chodziło o to, żeby oddać psiaka
w dobre ręce. Chodziło o to, żeby go sprzedać. Sprzedać jak najdrożej. Koleżanka pożyczyła dychę. Kilka godzin
później siedząc w kuchni z kubkiem herbaty i obserwując 1,5 kilogramową istotkę
turlającą się po podłodze ze szczęścia po zjedzeniu miski ryżu z mięsem
uśmiechałam się sama do siebie. Feliks i ja zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi
właśnie w tamtym momencie.
Jeśli wierzyć w to,
że pies przejmuje charakter właściciela, to jestem chyba prawdziwą wariatką.
Feliks ma milion swoich zwyczajów, dziwnych schematów i zachowań, które rozumie
tylko on sam.
Kiedy się cieszy musi
trzymać coś w pysku. Obojętnie co. Zazwyczaj moje buty.
Po zjedzonym posiłku
zawsze wyciera pysk w podłogę i udaje się na godzinne ściskanie kocyka
(prawdopodobnie
został za wcześnie zabrany od matki i przez to nie zdążył porzucić nawyku
ssania).
Froliki Feliks je
pojedynczo, kółko po kółeczku zanosząc na dywanik w łazience, rozgryzając i
wracając po kolejny do miski. I tak z 40 razy.
Gdy biorę prysznic
nałogowo zlizuje wodę z kabiny. A potem balsam z moich nóg.
Jak się nudzi wywala
kosz na śmieci szukając w nim skarbów, co lepsze wynosząc do swojego
posłania.
Przed wyrzuceniem
butelki musi odkręcić zębami korek, inaczej szczeka.
Zasypia z nosem w
butach. Najlepiej świeżo używanych.
Boi się wszystkiego -
począwszy od bitej śmietany, a na mandarynkach kończąc. Ma stracha przed zabawkami
(ma tylko jedną), suczkami (jest prawiczkiem w wieku 8 lat), panicznie boi się
odkurzacza i suszarki do włosów.
Kocha jeździć
samochodem. Wymusza bezustanne głaskanie i zawsze wprasza się na kanapę. Lubi
spać na plecach i wąchać swoje łapy. Do perfekcji opanował spojrzenie kota w
butach i wynajdowanie dziwacznych miejscówek do spania.
Mogłabym tak
jeszcze godzinami, ale powiem krótko.
Oto
Feliks, moje szczęście na czterech łapach.
A ja mogłabym czytać godzinami, proszę dopisz coś jeszcze :) Na przemian się rozczulałam i śmiałam :)
OdpowiedzUsuńoh jaki słodziaczek! a na tym zdjęciu robionym iPadem, w lustrze z małżem wyglądasz OBŁĘDNIE, te loki i te boyfriendy <3
OdpowiedzUsuńDziękuję. Też bardzo lubię się w tym wydaniu, niestety Bozia poskromiła mi talentu fryzjerskiego i mam dwie lewe ręce do kręcenia loków :-D
Usuńzakochałam sie w nim <3 jest uroczy <3
OdpowiedzUsuńhehe moja też tak je frolik, zresztą każdy inny suchy pokarm też :) I podobnie jak Twój Feliks, moja boi się wszystkiego z wyjątkiem zabawek- ich ma ful i gryzie namiętnie :)
OdpowiedzUsuńBlondeShopaholic - o Feliksie to bym mogła całą książkę wydać. Jego dziwactwa można opisywać bez końca :-D
OdpowiedzUsuńFashionectic - dzięki! Też bardzo lubię taką luźną stylówkę.
Psiak to taki członek rodziny, który nigdy nie zawodzi...:) Twój - widać, że potrafi nabroić;)
OdpowiedzUsuńOj, żebyś wiedziała :-D
UsuńDziwactwa? Większość znajomych psów tak się zachowuje, z moją sunią na czele. Już przestałam się dziwić, bo mają swoją własną logikę :)
OdpowiedzUsuńUroczy jest.
Fajny jest! :)
OdpowiedzUsuńMordkę ma cudną!
Kurcze wy nawet pozujecie podobnie :D Najbardziej podoba mi się to zdjęcie wśród mniszków lekarskich :)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione! :)
UsuńSliczne zdjecia, pamiatka z tylu lat. Pieska masz z charakterkiem, rozwala mnie jak zasypia w butach hehe. pozdro Monia
OdpowiedzUsuńBuziaki!
UsuńFajny post, Ewa! Nigdy nie komentowalam ale teraz nie moge sie powstrzymac :) Wielki plus za uratowanie psiaka, ja mojego 'zdobylam' w podobnych okolicznosciach i kazdego dnia jak na niego patrze to morda sama sie cieszy (a w sumie to dwie mordy) :) Feliks jest super, moj cudak tez ma swoje odchyly, do tego jest tak brzydki ze az ladny ale nie zamienilabym go na zadnego rasowca :) Pozdrawiam, Aga.
OdpowiedzUsuńJa się wychowałam z psami, w domu był zawsze jakiś zwierzak. I odkąd pamiętam nogi mi miękną jak widzę skrzywdzone zwierzęta. Zawsze choć tyle można zrobić - przygarnąć swojego osobistego bohatera :)
UsuńKocham pieski, kotki i wszystkie inne stworzenia. Mam nadzieje, ze nowa ustawa jest przestrzegana i juz nie handluja tak okrutnie zwierzakami. Fotki sliczne;-))
OdpowiedzUsuńJa również. To naprawdę straszne, że panuje taka prawna znieczulica, jeżeli chodzi o handel zwierzętami. Miejmy nadzieję, że zmieni się to na lepsze.
UsuńJa mojego kochanego psa uratowałam z domu, w którym właściciel się nad nim znęcał, jakieś 16 lat temu. Jak dla mnie jest najcudowniejszym psem na świecie :) Zestarzał mi się już bardzo niestety ale taka kolej rzeczy :/ Twój Feliks wygląda na super psa, mój też kocha wciskać nos w buty i uwielbia zjadać pomadki :)
OdpowiedzUsuńAle dzięki Tobie miał piękne, pieskie życie!
UsuńJaki słodziak :D
OdpowiedzUsuńSię wzruszyłam...pięknie napisane :) też mam takiego swojego "Feliksa", i kocham go nad życie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmANia
Pozdrawiam Cię również Mania!
Usuń