10 przykazań prawdziwej zakupoholiczki

Jestem zakupoholiczką. Szczególnie jeżeli chodzi o ubrania. Kupuję dużo, często i zazwyczaj nie dlatego, że czegoś potrzebuję, tylko dlatego, że coś mi się spodoba. Z tego też względu moja garderoba  nie jest uporządkowana ani spójna, rzadko coś do siebie pasuje, a na półkach panuje żywa orgia wzorów i kolorów. Ale powoli się z tego leczę :-).




 Jeszcze przed kilkoma miesiącami wchodząc do przymierzalni i mierząc odłożone rzeczy nie potrafiłam wyjść ze sklepu bez kolejnej nowej sukienki czy pary butów. Stojąc przed lustrem i oglądając siebie w nowym wydaniu na prawym ramieniu od razu pojawiał się rogaty diabełek, który komplementował i przekonywał, że moje życie bez  TEJ nowej szmizjerki będzie szare, bure i do dupy. To nic, że trzeba zapłacić rachunek za telefon i internet, uregulować zaległą ratę, a do pierwszego jeszcze daleko. Sukienka dumnie lądowała w firmowej reklamówce, a ja z poczuciem radości zmieszanym z wyrzutami sumienia opuszczałam centrum handlowe. Nie muszę chyba wspominać, że na drugi dzień po kontrolnym zerknięciu na stan konta włosy stawały dęba, a nowa kiecka, która wydawała się absolutnie niezbędna do prowadzenia pełnego sukcesów życia towarzyskiego nagle traciła blask i nie wydawała się już tak zachwycająca jak wczoraj w przymierzalni. Właściwie to często okazywało się, że w szafie mam już bardzo podobną, żeby nie powiedzieć, że prawie identyczną, a w dodatku lepszej jakości i tańszą. Euforia ulatniała się z prędkością światła. Wyrzuty sumienia zostawały. Oczywiście w myślach następowała błyskawiczna pokuta i solenne przyrzeczenie, że więcej razy się to nie powtórzy i kolejne zakupy będą bardziej przemyślane. I do momentu wejścia tylko na chwilę i zupełnie przy okazji do znajdującej się po drodze sieciówki zazwyczaj tę obietnicę udawało mi się dotrzymać.

Dziś moje buszowanie po sklepach i internecie w poszukiwaniu nowych skarbów jest bardziej racjonalne. Oczywiście nadal zdarzają mi się chwile zapomnienia i kupowania pod wpływem chwilii, ale bardzo sporadycznie. W ogarnięciu i przystopowaniu zakupowego szaleństwa pomogło mi kilka prostych zasad. Mam nadzieję, że przydadzą się one dziewczynom, które nie potrafią powstrzymać się od kupowania w amoku.


1. Zawsze rób listę rzeczy, które chcesz kupić w danym miesiącu

Zamiast listy możesz też mieć na pulpicie folder z inspiracjami lub rzeczami, które Ci się podobają. Każde zdjęcie dokładnie opisz - jakiej marki jest dany ciuch, ile kosztuje i gdzie można go kupić. Często przeglądaj swoje notatki. Gdy dana rzecz wystarczająco Ci się "opatrzy" z pewnością będziesz potrafiła sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nadal chcesz ją kupić, czy raczej nie jest Ci aż tak potrzebna, jak Ci się wcześniej wydawało.Dodatkowym plusem takiej listy jest to, że będąc w sklepie zawsze podświadomie będziesz wiedziała czego tak naprawdę szukasz, a to już połowa sukcesu. A jak wiesz czego szukasz to zazwyczaj to znajdujesz.

2. Na zakupy ubierz się modnie i szałowo

Wchodzisz do przymierzalni, nakładasz nowe spodnie i koszulę i nagle życie nie jest już takie samo. Wyglądasz olśniewająco, zgodnie z najnowszymi trendami, po prostu bosko. Nowa lepsza Ty uśmiecha się do Ciebie w lustrze. Szybki rzut okiem na zrzucone w pośpiechu ubranie, które leży w kącie przebieralni. O Boże, jak ja mogłam tak wyglądać?! Brzmi znajomo? No właśnie. Żeby uniknąć pochopnych zakupów przyda Ci się duża dawka pewności siebie w postaci wystrzałowych ciuchów, których jesteś już szczęśliwą posiadaczką. Wierz mi, że nic nie poprawia samopoczucia lepiej niż świadomość, że to co masz na sobie jest o niebo lepsze od tego co właśnie zmierzyłaś.

3. Sprawdzaj ceny w internecie

Jeżeli znalazłaś coś, co chciałabyś kupić, a nie jest to ostatnia sztuka w Twoim rozmiarze weź głęboki oddech i mimo wszystko wyjdź ze sklepu. W domu, na spokojnie, z kubkiem herbaty w ręku przejrzyj Allegro, e-bay i i inne alternatywy. Odwiedź strony z kuponami rabatowymi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że rzecz, którą chcesz kupić znajdziesz w internecie w znacznie niższej cenie, szczególnie jeśli upatrzyłaś sobie coś z popularnej sieciówki.

4. Negocjuj

Ta zasada sprawdza się najczęściej tylko w przypadku zakupów internetowych. Sama korzystam z niej za każdym razem kupując coś na Allegro. Przed zakupem wysyłam maila do sprzedającego, że chętnie kupię daną rzecz, ale za 250, a nie za 280 zł. Często staram się też wynegocjować darmową przesyłkę. Takie zagrania nie zawsze działają, ale w przeważającej liczbie przypadków zazwyczaj udawało mi się zbić cenę. Oczywiście nie należy przesadzać i proponować kwoty dwukrotnie niższej od tej ustalonej na aukcji, ale rozsądna propozycja cenowa często przekonuje sprzedającego, zwłaszcza, jeżeli danej rzeczy nie mógł sprzedać od dłuższego czasu.

 5. Rób zakupy na Facebooku

Osobiście jestem totalnym maniakiem Fb i uważam, że każdy szanujący się sprzedawca nie posiadając konta na Facebooku sam strzela sobie w kolano. Wizytówki często leżą zapomniane w czeluściach portfela, dodanie strony ulubionego projektanta w serwisie społecznościowym trwa sekundę, a dzięki aktualizacjom statusów i zdjęć mimowolnie przypominasz sobie o jego istnieniu. Co za tym idzie jesteś na bieżąco z promocjami, kodami rabatowymi, ciekawymi konkursami. Warto też próbować kupować ubrania bezpośrednio przez Fb projektanta. W ten sposób unikamy płacenia zazwyczaj 10-20% prowizji, którą naliczają sobie właściciele multibrandstorów jako procent od sprzedaży (taka prowizja zawsze jest wliczona w cenę produktu). Dodatkowym plusem robienia takich zakupów jest osobisty kontakt z designerem, który często okazuje się fajną i sympatyczną osobą bez nuty gwiazdorstwa.

 6. Bierz udział w konkursach

Jeżeli nagrody są sensowne, a organizator konkursu nie wymaga od nas wytatuowania sobie na czole nazwy swojej firmy, to jak najbardziej warto. W tym roku udało mi się zgarnąć m.in. 3 000 zł na zakupy, nowoczesną prostownicę do włosów, bony do h&m'u, kilka książek i kosmetyków. Kto nie próbuje, ten nie wygrywa, a wierzcie mi, że czasy, w których nagrodą główną w konkursie jest smyczka i kubek z logo producenta dzięki Bogu odchodzą do lamusa i przy odrobinie wysiłku możemy cieszyć się darmowymi zakupami.

7. Korzystaj z pomocy krawcowej

Osobiście mam dwie lewe ręce do wszelkiego rodzaju projektów "Zrób to sam". Za najlepszy przykład niech służy fakt, że nawet wybielanie dżinsów ACE mi nie wyszło. Dlatego też, gdy na zdjęciach z magazynów znajduję coś, czego odpowiednika nie mogę znaleźć w sklepach, a cena oryginału znacznie przekracza moje możliwości ze stoickim spokojem niosę projekt mojej fanaberii do zaprzyjaźnionej krawcowej. Najczęściej okazuje się, że odszycie takiego ubrania jest o wiele prostsze i tańsze niż się wydawało, a przy dodaniu kilku spersonalizowanych szczegółów otrzymujemy idealną i unikatową wersję najgorętszej sukienki sezonu.


8. Śmiało i bez skrępowania mów, co chciałabyś dostać na ważne okazje

To mój ulubiony punkt. Do jego realizacji nieodzowni będą nam przyjaciele, Towarzysz Życia, najbliższa rodzina oraz dni świąteczne. O co chodzi? Przygotowujemy listę wymarzonych rzeczy z odpowiednią gradacją cenową i dokładnym opisem adresów i w urodziny cieszymy się z upragnionych złotych kolczyków czy nowej skórzanej torby. Pomysł zapożyczony oczywiście z amerykańskiej tradycji zawierania związków małżeńskich, gdzie listę prezentów dostaje każdy gość weselny na kilka tygodni przed ślubem. Prosty i skuteczny, ze szczęśliwym zakończeniem dla obu stron: my unikniemy kolejnej pary brokatowych rajstop od cioci Basi, a najbliżsi zasną z poczuciem dobrze wykonanej misji. Oczywiście ceny prezentów utrzymujemy w granicach rozsądku i nie wręczamy babci z emeryturą równą 700 zł kartki z przepisanym linkiem do najnowszej kolekcji Wanga na pret - a - porter. Wyjątek od tej zasady stosujemy  tylko w sytuacjach awaryjnych, np. gdy Towarzysz Życia na ostatniej imprezie zbyt długo i namiętnie wpatrywał się w dekolt biuściastej koleżanki z pracy. Wtedy ewentualnie dajemy się przeprosić wymarzonym modelem szpilek od Louboutina.

9. Bądź ostrożna podczas wyprzedaży i kupowania w outletach

Nie od dziś wiadomo, że na pierwszy rzut na przeceny idą ubrania jednego sezonu, czyli te najbardziej pożądane must have tegorocznej jesieni, o których w następnych roku na pewno już nie usłyszymy. Spodnie w drobną łączkę? Botki z nadrukiem płonących płomieni? Torba z motywem ombre? I wszystko to połowę taniej? Łał, super. Chcę mieć. A dosłownie kilkanaście dni po wyprzedaży do sklepów trafia nowa kolekcja, która okazuje się po prostu "to die for", a tymczasem po portfelu hula wiatr i frustracja rośnie. Przekreślone ceny na metkach zawsze ogłupiają kobietę, dlatego podczas wypadu na wyprzedażowe polowanie warto zabrać ze sobą koleżankę z głową na karku i rozsądnym podejściem do zakupów, która w razie niekontrolowanego szału przyhamuje nasz zapał. A najlepiej zabrać własnego faceta. Gwarantuję, że nie spędzisz w żadnym sklepie dłużej niż 5 minut.

10. W przypadku braku funduszu na nowe wydatki bądź powściągliwa

Jednym słowem unikaj spacerów po galeriach handlowych, nie wchodź z nudów na Allegro, nie przeglądaj nowości na domenach sieciówek. Im mniej wiesz, tym mniej rzeczy będzie rozpraszało Twoją uwagę. Ewentualnie, jeżeli nie możesz się powstrzymać od buszowania po sklepach, wszystkie ciekawe ubrania dopisuj do listy must have lub wrzucaj do folderu z inspiracjami. Pośpiech nie jest dobrym doradcą, więc z decyzją o kupnie postaraj się wstrzymać minimum dwa dni, rozważając w tym czasie wszystkie za i przeciw.



Tak wyglądają moje złote zasady. A Wy macie jakieś sprawdzone sztuczki na rozsądne zakupy? 
Dajcie znać w komentarzach!

kategorie:

25 komentarze :

    1. bardzo dobry poradnik :) ja bardzo rzadko robię pochopne zakupy, nie stać mnie na nie, ale wiadomo-zdarza się. Natomiast mój facet nie jest najlepszym hamulcem zakupowym, uwielbia je chyba bardziej ode mnie ;) co nie jest do końca wadą... ;)

      OdpowiedzUsuń
    2. Nic dodać nic ująć:)
      Ja już od pewnego czasu podchodzę rozważniej do zakupów. Cała szafa pęka w szwach, a wciąż nie mam się w co ubrać... Gdy sobie to wreszcie uświadomiłam porobiłam listę potrzebnych rzeczy i podczas wyprawy do sklepu kurczowo trzymam się planu. Z głową dobieram kolejną część garderoby, aby pasowała mi do reszty. Póki co działa, choć przyznam szczerze, że czasem siedzący (jak u Ciebie) na ramieniu kusiciel namówi mnie na małe grzeszki garderobiane, hehe:)

      Pozdrawiam i zapraszam do siebie,

      Malko

      OdpowiedzUsuń
    3. Najbardziej podoba mi sie zasada nr 2. Na zakupy zwykle ubieram sie wygodnie i prosto, ale nastepnym razem zastosuje sie do tej rady :)

      OdpowiedzUsuń
    4. jak dobrze i przejrzyście napisane!

      hura. stosuje się do wszystkich tylko z punktem 2 czasem kuleje. a punkt 1 bardzo ogranicza! Kiedy już mam swoje typy to zakupy kończą się na niczym.

      Mój punkt 11 : pamiętanie o własnej szafie. np. idealna spódnica w kolorowe wzory. Wygląda idealnie w sklepie, w głowie tworzy się już zestaw. A potem okazuje się, że wszystko co by pasowało jest w sklepie a nie w szafie, przydałoby się dokupić kilka rzeczy...a właściwie to źle się czuje w tym kolorze..

      Wiem, to brzmi niesamowicie nudnie, moda to zabawa, nie wolno się zamykać itp. itd. ale od kiedy pilnuje chociażby kolorów i materiałów ubrania idealnie się łączą i uzupełniają. To zawsze działa na mnie jak wiadro zimnej wody.


      pozdrawiam.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dokładnie - wszystko co by pasowało znajduje się w sklepie! Lepiej bym tego nie określiła. To też zdecydowanie jeden z moich problemów. W przymierzalni wydaje się, że rzecz jest prosta w obsłudze i ze wszystkim będzie dobrze współgrała, a po powrocie do domu zaczyna się przekopywanie szafy w poszukiwaniu idealnego kompana. Ja się tak nacięłam z niby prostą, klasyczną, czarną bluzką z baskinką. Nie polubiła się z zawartością mojej szafy.

        Usuń
    5. ja tak mam ale z kosmetykami, na zakupach ubraniowych zauważam, że "żydzę" sobie 250zł na buty po czym lekką ręką wydaję tyle na kosmetyki:P ale fakt zasada omijania sklepów jest nie zastąpiona;)

      OdpowiedzUsuń
    6. kiedyś byłam faktycznie zakupoholiczką i szalałam w sklepach, nieważne czy były to okazje cenowe, czy też nie.
      a dzisiaj? robię jedną prostą rzecz. na zakupy NIGDY nie zabieram ze sobą pieniędzy. jeśli coś mnie oszołomi, wracam do domu i sprawdzam, czy w sieci nie kupię tego taniej. prześpię się z decyzją, przemyślę sprawę. jeśli rano ciągle będę czuć pożądanie i stwierdzę, że dla tej kiecki czy bluzki warto jechać specjalnie do sklepu - jadę.
      w 90% nie wracam po rzeczy :) kupuję spontanicznie tylko wtedy, kiedy wiem, że nie mam możliwości wrócić po coś następnego dnia, cena jest przyjazna mojemu portfelowi i jestem naprawdę zakochana. w innym wypadku odpuszczam. kilka razy żałowałam, ale o wiele częściej czułam żal, kiedy kompulsywnie wydawałam pieniądze na ubrania, które leżały potem w szafie.
      dodatkowo chodząc po centrum handlowym robię telefonem zdjęcia rzeczy, które mi się podobają i porównuję podobne lub alternatywne modele w innych sklepach.

      do Twoich rad dorzuciłabym jeszcze jedno - NIGDY nie kupować ciuchów "motywacyjnych" z cyklu "ale ja do nich schudnę"...można sobie pozwolić na to w lumpeksie albo kiedy jesteśmy już naprawdę w trakcie odchudzania i rokujemy szanse na przyszłość. ale nie ma się co oszukiwać, że ktoś zacznie się odchudzać specjalnie dla jednych spodni...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Idealny sposób - brak gotówki! Prościej się chyba nie da. Metoda wracania do sklepu jest mi znana właśnie z punktu trzeciego i podobnie jak Ty w 90% odpuszczam. Muszę przetestować robienie fot, dobry pomysł.

        Usuń
      2. a! psychologowie twierdzą, że należy chodzić na zakupy - także odzieżowe - z pełnym żoładkiem. wtedy nie musimy poprawiać sobie humoru zakupami i nie podejmujemy gwałtownych decyzji "żeby mieć to z głowy", mamy też więcej cierpliwości i jesteśmy rozsądniejsi. w ogóle wydaje mi się, że na naprawdę duże zakupy powinno się chodzić wtedy, kiedy mamy dużo energii, mało problemów i naprawdę dobry nastrój - wtedy nic nie rozprasza uwagi i można podejmować racjonalne decyzje, zamiast uzasadniać zakup kolejnych butów tłumaczeniem "bo mnie się też coś należy od życia".
        i pomyśleć, że mężczyźni po prostu wciągają na nogi buty, biorą portfel i idą kupić nowe spodnie :)

        Usuń
    7. Dobrze napisane, gdybym tylko jeszcze potrafila te zasady wtrynic w zycie... Ja czasem popadam w manię i w jednym tygodniu dostaje 20 paczek z allegro a potem z wyrzutow sumienia mam tydzien beda.. Najgorsze jest płacenie kartą, pieniędzy nie widac no to tak jakby sie ich nie wydaje hahaha pzdr

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ja też KOCHAM Allegro. Wszystkie najfajniejsze ciuchy mam właśnie stamąd i to kupione w świetnych cenach. Problem z Allegro jest tylko taki, że tam ZAWSZE znajdzie się coś, co chciałoby się mieć u siebie w szafie i zaczyna się niekończąca się opowieść z klikaniem "Kup Teraz", heh.

        No ale chociaż cieszy mnie, że nie jestem w mojej "chorobie" osamotniona :-D

        Pozdrawiam Cię serdecznie!

        Usuń
    8. Fajnie napisane :-) ja tez mam kilka zasad: na przecenach "inwestuje" w klasyczne kolory i kroje (jedwabna biala koszula, czarny blazer itp) nie szaleje za "must have'ami" z zeszlego sezonu. Wole kupic mniej, zaplacic wiecej ale miec cos uniwersalnego i dobrej jakosci.
      Porzadne dodatki to podstawa (mozna nosic z przecenionymi jeansami z asosa i tshirtem z h&m ;-) wiec nie oszczedzam na butach i torbach.
      Kurtki skorzane kupuje nalogowo, ale tylko z porzadnej grubej skory (beda sluzyly mi latami) i zawsze wybieram model / kolor ktorego jeszcze nie mam.
      Ostatnia zasada, ktora moj maz lubi najbardziej ;-) kupujac kolejna designerska torbe, staram sie przejrzec co mam i co ewentualnie moge sprzedac na ebayu / allegro. Z ciuchami robie to samo. Nie znosze szafy pelnej po brzegi i "nie mam w co sie ubrac" ;-)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Buty podstawa, to fakt. Oryginalne przyciągną zawsze uwagę.

        Usuń
    9. Oj, też tak miałam - a to cena zachęcała do zakupu, a to niesamowita uroda wypatrzonego cuda... No, ale na szczęście mam już ten etap za sobą i staram się powstrzymywać od niekontrolowanych zakupów ;)

      W moim przypadku działa najlepiej powściągliwość i trawienie tematu kilka dni.

      OdpowiedzUsuń
    10. Nastepna dobra rada: kupic rzecz, ktora bedzie pasowala do conajmniej 2 juz posiadanych. Czesto zdarzylo mi sie kupic cos dziwnego i nic nie pasujacego do reszty ubran z szafy.Dobra rada tez z chodzeniem po sklepie bez kasy. Swietnie napisany artykul, spokojnie moglby wypelnic jakas kobieca gazete. Pozdrawiam!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. No właśnie tego wciąż się uczę,eh. Ciągle mi się wydaje, że moja szfa to zbiegowisko wszelakiej maści trendów. Może kiedyś uda mi się nad tym zapanować. Ale póki co w sumie podoba mi się nawet taki "bałagan".

        Usuń
    11. Chciałabym umieć zastosować się do tych zasad!:)

      OdpowiedzUsuń
    12. Hmm, myślę że nie ma co przesadzać z tym kupowaniem ubrań jedynie idealnie dopasowanych do reszty szafy. Uważam że czasami trzeba zainwestować w coś ekstra, coś co wzbudziło zachwyt i jest totalnie odjechane. Właśnie takie egzemplarze dodają smaczku modzie i powodują modowy rozwój (przynajmniej w moim odczuciu).

      Ja swoje zakupy dzielę na dwie grupy: 1.basic, 2.WOW

      Grupa basic - wiadomo, czasem stwierdzam że po prostu zwykły biały top na ramiączka się zdarł, a dżinsy już nie robią takiego szału jak kiedyś. Zwykłe czarne cygaretki do pracy i zimowe kozaki też należą do tej grupy.

      Grupa WOW - Widzę rzecz na wieszaku/zdjęciu i mówię WoW. Zakładam na siebie i mówię WOWOWOWOW. Właśnie na takie wydatki staram się mieć zawsze jakiś tam zapas w portfelu. Zwykle mam ochotę od razu wyjść w tym ze sklepu, i zwykle są to rzeczy ktore połączone z grupą basic nadają charakter całości.

      Jeśli coś nie należy do żadnej z powyższych grup, czyli w przymierzalni choć raz przejdzie mi przez myśl opcja 'no jest ok, ale hmmm...' wychodzę ze sklepu z opcją ewentualnego powrotu. Zdarzyło mi się wrócić raz;-)))

      OdpowiedzUsuń
    13. Bardzo cenny post. Sama kupuję na ebayu Ceny tam są nieporównywalnie niższe niż nawet na allegro nie mówiąc o stacjonarkach.. Nie wiedziałam, że da się na allegro negocjowac cenę lub koszty przesyłki:) Jestem pod wrażeniem konkursowych nagród, które wygrałas.

      OdpowiedzUsuń
    14. Kurczę jak fajnie to wszystko ujęłaś w jedną całość. Jak ktoś już wcześniej pisał, też mam problem z tym, że coś kupuję w głębi duszy myśląc sobie, ze będzie mi pasowało a potem okazuje się, że pasuje do góra jednej rzeczy. Przede wszystkim muszę zastosować zasadę 2 i wyjście na zakupy bez karty i z małą sumą gotówki :p co do robienia zdjęć to również polecam, bardzo dobry sposób, robie tak za każdym razem.
      Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń