"Bloger - poradnik dla blogerów"

Dziś na blogu nowość - recenzja książki. O czym mowa? O poradniku blogera, którego autorem jest dobrze znany w sieci Kominek.


PIERWSZE SPOTKANIE  Z KOMINKIEM.

O tej książce szeptał cały internet już jakiś czas temu, kiedy Kominek oficjalnie przyznał się do zamiaru wydania takiego dzieła. Zrobiło się szumnie - po pierwsze dlatego, że w polskiej blogosferze nikt nie ośmielił się do tej pory wydać zbioru porad dla blogerów, a po drugie dlatego, że ośmielił się właśnie Kominek.

  W tamtym roku będąc uczestniczką Blog Forum Gdańsk miałam przyjemność (?) siedzieć na przeciwko Kominka na jednym z paneli dyskusyjnych, zanotowałam też, że zostałam przez owego delikwentna omieciona wzrokiem i ...to tyle. Teraz będzie rozczarowanie - nie znam Kominka osobiście. O fakcie, że zajmowałam zaszczytne miejsce obok polish bloger superstar dowiedziałam się dużo później, kiedy to kilka dni po powrocie z Trójmiasta  przeglądałam w sieci blogi osób, którzy brali udział w konferencji.Na swoje usprawiedliwienie dodam, że w tamtym czasie nie miałam też pojęcia o istnieniu takich stron jak MediaFun, Lekkostronniczy, AntyWeb czy Hatalska, a moją codzienną prasówką był przegląd kilkunastu żenujących modowych e-dzienników małolatek, poprzebieranych w giftowe ciuchy z barterów, co dotarło do mojego mózgu z lekkim opóźnieniem (tak, tak, wtedy jeszcze naiwnie wierzyłam, że dziewczyny te dobrodusznie dzielą się pomysłem na stylizacje ubraniami, które lubią i same noszą. Jednak wrzucanie ich na allegro dzień po opublikowaniu posta finalnie dało mi do myślenia).

Lądując w końcu w królestwie Kominka pobieżnie przeleciałam oczami kilka tekstów, a że trafiłam wtedy na te dość szowinistyczne i wulgarne, szybko nacisnęłam czarny krzyżyk w prawym górnym rogu. I zapomniałam o jego istnieniu. Chcąc nie chcąc Kominek nie dał jednak zapomnieć o sobie, a zrobił to z pomocą Fashionelki. Został on zaproszony do testowania auta, a w podróż dla zabawy zaprosił Elizę i Segrittę. Relacje z poszczególnych etapów podróży każde z nich zamieszczało u siebie na stronie, czasem wrzucając też jakąś przebitkę na Fb. Video, w którym Eliza z Matyldą sparodiowały Lady Gagę i Beyonce tak skutecznie przekonało mnie do poczucia humoru całej trójki, że dodałam Kominka do stron, które lubię i...to tyle. Again. Od czasu do czasu widząc jego aktualizację na fan pagu fatygowałam się na jego stronę, ale jakoś nigdy nic nie przyciągało tam mojej uwagi na dłużej. W pewnym stopniu wciąż miałam w głowie obraz Kominka kreującego się na wulgarnego playboya, co jakoś nie szło mi w parze z jego wyglądem i zakodowanym wspomnieniem cichego obserwatora panelu dyskusyjnego w Gdańsku, który wydał mi się wtedy dość przeciętny (Kominek, nie panel dyskusyjny).

Po raz kolejny usłyszałam o Kominku w kontekście jego książki. Zdaję się, że na jego trop wpadłam znowu przez Elizę, która powiadamiając o nowym poście na Fb zironizowała, że wprawdzie godzina 14:00 to nie jest najlepszy czas na emitowanie nowego artykułu według poradnika Kominka, no ale cóż. Wtedy też skojarzyłam sobie, że kilka dni wcześniej faktycznie czytałam gdzieś w necie o wydaniu na polskim rynku pierwszego poradnika dla blogerów i skojarzyłam, że jego autorem jest nie kto inny jak Pan Tomczyk. I naszła mnie wielka ochota na przeczytanie tego dzieła. Teraz. Natychmiast. Okazało się to łatwiejsze niż przypuszczałam, bo Kominek wydał swoje dziecko również w wersji e-bookowej, a cena 19 zł okazała się jak najbardziej do przełknięcia. Parę kliknięć później z herbatą w ręku zabierałam się  do przeczytania pierwszej z ponad 350 stron..

CZY TEN PORADNIK CI POMOŻE?

Pierwsze rozdziały nie zrobiły na mnie wrażenia. Choć może powinnam tu wskazać na rozgraniczenie dwóch rzeczy.  Kominek przemyca w swojej książce motywy autobiografii, swoich motywacji i prywatnych anegdot. W sumie przemyca nie jest odpowiednim słowem - można powiedzieć, że nimi zalewa. Elementów autobiograficznych jest dużo. Bardzo dużo. Za dużo, jeżeli tak jak ja sięgnąłeś po tę książkę po to, aby dowiedzieć się z niej czegoś konkretnego na temat blogowania.

Pierwsze strony nie porażają jakimiś nadzwyczajnie mądrymi odkryciami - jest dużo oczywistości (typu skoro lubisz pisać, to blog jest dla Ciebie, a jak będziesz to robił z sercem i regularnie, to szybko osiągniesz efekty swojej pracy, itp), a wnioski kończące początkowe rozdziały nie wychylają się poza oklepane stwierdzenia, że tak naprawdę to sam dobrze wiesz co Ci w duszy gra i że sam musisz zdecydować o wszystkim zgodnie z intuicją. Odkrywcze to to nie jest. Ale skłamałabym, gdybym napisała, że pierwsza połowa książki jest nudna. Bo nie jest. Nie na darmo Kominek ma fanów liczonych  w grubych tysiącach - lekkość pióra i ten typowy dla niego ironiczno - bałwochwalski styl pisania sprawia, że chcesz czytać dalej. Wiedzieć więcej o facecie, który bezczelnie wierzył w realizację swoich marzeń i w dodatku je spełnił. O facecie, który śmiało w swoich tekstach  rzuca kurwami i chujami, a swoją społeczność nierzadko traktuje jak tępy lud ślepo podążający za charyzmatyczną osobowością, którą oczywiście jest on sam. Mimo, iż to wszystko wywołuje w czytelniku reakcję wstrząsową (u mnie tak było, ponieważ tak jak wspomniałam na początku, nie znałam wcześniej dokładnie twórczości Kominka i zdecydowanie nie byłam przygotowana na takie indywiduum, jakim jest autor) kolejne kartki przewraca się wręcz automatycznie. Jest ciekawie.

O ZAROBKACH NA BLOGU, CZYLI  KURTYNA MILCZENIA OPADA.

Jeszcze bardziej ciekawie zrobiło się w rozdziale poświęconym zarobkowaniu na blogach. Kominek zawarł tam krótkie i przydatne kompedium wiedzy na temat tego jak i które zawierać umowy, jak powinna wyglądać porządna współpraca na linii bloger - zleceniodawca, nakreślił (niedosłownie) ceny do inkasowania za reklamę na stronie. Autor ostrzega też przed nieuczciwymi firmami i produktami, których lepiej nie reklamować.

Ten rozdział zdecydowanie zrobił na mnie największe wrażenie. Może dlatego, że po raz pierwszy znalazłam w nim wiele odpowiedzi na nurtujące mnie pytania związane z zarabianiem na blogu.. Kominek wprost i nie owijając w bawełnę opisuje swoje ponad siedmioletnie doświadczenie w różnego rodzaju kampaniach, nie stroni od wskazywania popełnionych przez siebie błędów, zwraca uwagę na stosowane przez firmy kruczki prawne w umowach. Po tym rozdziale upewniam się, że jestem finansowym zerem w porównaniu z innymi grubymi rybami w blogowym światku, heh.

CZY TO JUŻ KONIEC?

Ostatnie rozdziały zajmujące się tematyką bloger i kontakty z mediami oraz bloger i społeczeństwo są w moim odczuciu niezbyt olśniewające. Mamy powrót do średnio odkrywczych wniosków z pierwszych rozdziałów. Choć wydaje mi się, że mimo wszystko są ważne dla osób, które swoją przygodę z blogowaniem dopiero zaczynają i nie mają żadnego doświadczenia w wymienionych dziedzinach. Blogerzy działający w sieci minimum kilka miesięcy nie odnajdą w nich niczego, czego nie znaliby ze swoich własnych historii.

Epilog jest oczywiście ukłonem w stronę samego autora - po raz kolejny mamy chwytliwe opowieści o pogoni za marzeniami w szarej Polsce, o zmaganiu się z przeciwnościami losu i sukcesie wbrew rozsądkowi. Znając skłonności do koloryzowania tekstów (do czego autor sam przyznaje się odnosząc się do jednego ze swoich najpopularniejszych na blogu tekstów o latawcu) zastanawiam się ile w zakończeniu jest showmeństwa, a ile prawdy. Epilog brzmi jak gotowy scenariusz na hollywoodzki film o dziecku z nikąd z obowiązkowym happy endem i trąci to wszystko jakąś dziwną nierealnością. Ale - tak jak mówiłam - talentu pisarskiego Kominkowi odmówić nie można i nawet takie banały wybacza się mu bez mrugnięcia oka.

Dlaczego? Bo przede wszystkim "Bloger - poradnik dla blogerów" to książka na faktach, historia, która się zdarzyła, a zdarzyła się dzięki temu, co każde z Was też robi - poprzez blogowanie. Zdarzyła się dzięki wierze i pewności siebie autora i mimo, iż momentami książka brzmi lakonicznie, to nie należy zapominać, że jest stworzona na faktach.

Podsumowując: poradnik w formie autobiografii, autobiografia w formie poradnika. Sensowne rady, tematycznie pogrupowane zagadnienia, przejrzystość czytania. Jednym słowem 19 złotych wartych swojej ceny. Czekam na więcej.


P.s. Złośliwie pozwolę sobie też zauważyć, że znalazłam w tekście kilka literówek :-P.
P.s. II. Zakończenie poprzedniego zdania ze specjalną dedykacją dla Kominka.

kategorie:

14 komentarze :

    1. Bardzo fajnie napisana recenzja :) pzdr

      OdpowiedzUsuń
    2. świetna recenzja :) chyba się skuszę:P

      OdpowiedzUsuń
    3. dobrze napisane, bez zbędnego czapkowania przez gwiazdą polskiego blogerstwa, ale wolność słowa i polemika z autorytetami są u Ciebie typowe przecież (i dobrze) :D
      nie jestem i nigdy nie byłam fanką Kominka - ma fajny, lekki styl pisania, ale szczerze mówiąc, mam go za gościa z kompleksem Boga, który tak mocno wierzy w zasady, którymi się kieruje, że dopuszcza do siebie możliwości, że może się mylić. być może prywatnie jest zupełnie inny, ale jego maniera pisania sprawia, że naprawdę nie lubię zaglądać na jego blogi, zwłaszcza jeśli chodzi o teksty poświęcone relacjom damsko-męskim. stanowczo nie jest to miejsce dla mnie i to bynajmniej nie dlatego, że moje życie składa się ze złudzeń :)

      i powiem szczerze, że po tym, co napisałaś wydaje mi się, że po jego książkę także nie sięgnę. nawet za 19zł :) a to wszystko z prostego powodu - prywatne życie Kominka mnie nie interesuje, motywacji do działania i wiary we własne możliwości nie potrzebuję, interesują mnie jedynie kwestie techniczne. a jeśli o nie chodzi, wolałabym przyjmować rady od Macieja Budzicha z MediaFun albo od Jakub Prószyńskiego z Pijaru Koksu Blog.

      Kominkowi w każdym razie życzę jak najlepiej :)

      OdpowiedzUsuń
    4. zachęcasz. przyjrze sie kominkowi.
      pozdrawiam

      http://thirtiesinthecity.blogspot.de/

      OdpowiedzUsuń
    5. fajnie ze cos o tej ksiazce napisalas bo sama sie zastanawiam nad kupnem ;)

      OdpowiedzUsuń
    6. Bardzo ciekawa recenzja. Bylam ciekawa jak mu ta ksiazka wyszla, bo mialam podobne odczucia co do Kominka. Nie jestem zadna blogerka, a podczytywaczka blogow modowych i tak jak Ty nie mialam pojecia o istnieniu takiego osobnika. Z ciekawosci weszlam na jego bloga i oslupialam. To kpiaco ironiczny ton, wrecz chamski w stosunku do brzydkich grubych zaniedbanych itd. I te wierno-poddancze komentarze jak do jakiegos guru. Po prostu bylam w szoku. Fenomenu Kominka nie pojmuje, a ten jak mowisz kompleks Boga byc moze wynika z faktu, ze jest to osobnik wzrostu siedzacego psa, lysiejacy bardzo przecietny zewnetrznie. Wiem bo kreci sie po okolicy w ktorej mieszkam, nie sposob tej geby pomyslic.
      Pozdrawiam, Kasia z wawy

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie znam go osobiście, więc ciężko coś powiedzieć. Przypuszczam, że prywatnie jest trochę inną osobą niż tą, na którą się kreuje.

        Ale fajnie pisze i jeżeli chodzi o jego karierę to ma facet łeb na karku.

        Usuń
      2. Mam podobne odczucia w stosunku do tego całego kominka co dziewczyna powyżej.Zestknełam się z tym Panem na blogu Fashionelki.Już wchodząc na jednego z jego blogów można było przeczytać( nie wiem czy nadal) że jest (lub coś w tym stylu) jednym z najbardzeij znanych i opiniotwórczych blogerów( już wtedy wchodziłam na blogi głównie modowe ok 2 lat i nigdy o nim nie słyszałam).Dalej czytając te jego ,,przemyślenia,,z irytacji nie wiedziałam czy mam sie smiać czy płakać......Gość jest tak zarozumiały i przeświadczony o swojej niezwykłości( choć nie wiem na jakiej podstawie)że aż to mierzi...Nie zrozumcie mnie źle,nie przeszkadza mi to że ktoś jest pewny siebie ale ten facet ze swoim chamstwem i tym ze jest raczej nieomylny i jakichkolwiek słów sprzeciwu czy odmiennego zdania nie przyjmuje ,jest nie do przyjęcia.Przmbezczelny typ.Jednak mam wrażenie że ta pewność siebie jest wykreowana na potrzeby bloga(jest kontrowersyjny a co za tym idzie nie banalny a to się przecież sprzedaje).W duszy jest cienkim zawodnikiem,którego jakby ktoś napadł razem z jego kobietą(choć nie wiem czy gość jest hetero) w ciemnej uliczce,pierwszy by wziął nogi za pas.Dla mnie to po prostu dupa a nie facet.Nie lubię go czytać i po chyba dwukrotnym wejściu na jego blogi nie miałam więcej ochoty tam zaglądać.

        Iza

        Usuń
    7. Rewelacja :)
      Teraz już wiem czy warto kupić i czytać książkę Kominka.
      DZIĘKUJĘ BAAAAARDZO!

      OdpowiedzUsuń
    8. Zastanawiam się właśnie nad kupnem.
      e-book vs. papier.
      Co polecasz i czy czasem nie odsprzedajesz? :D

      OdpowiedzUsuń
    9. Ja mam e-booka. Chyba żadna różnica, treść w końcu ta sama. E- book łatwiejszy w dostępie - wchodzisz do AppStore i jest :)

      OdpowiedzUsuń