Everything but not happiness
Kiedy komuś opowiadam, że prowadzę bloga o modzie, ludzie zaczynają wypytywać, ile na nim zarabiam. Zawsze mnie to wścieka, bo nikogo nie interesuje, ile ciekawych eventów przeżyłam przekuwając swoją pasję w coś namacalnego, nikt nie zagaja o piękne wspomnienia czy ciekawych ludzi, których poznałam rozwijając swoją przestrzeń w sieci. Dla nich liczy się tylko kasa i rosnące cyferki w banku.
Tymczasem moja opowieść o blogowaniu to przede wszystkim historia fascynujących osobowości. Ludzi, którzy mają odwagę żyć tak, jak zawsze marzyli i po prostu to robią.
Nieważne pieniądze.
Ważna pasja.
Ważna wolność wyboru i codzienny uśmiech na ustach,
kiedy robisz to, co cię kręci i masz z tego super fun.
Bo wiecie, można mieć wszystko, można sobie kupić złote lamborgini i wozić w nim geparda
w brylantowej obroży.
Możesz nachapać się ile wlezie i szpanować forsą na mieście.
Możesz kupić wszystko.
Dosłownie wszystko.
Fucking everything.
cdn...
Fot. Dawid
Na początek muszę wspomnieć, że masz znakomitą figurę ;)
OdpowiedzUsuńLudzie dla których liczą się zyski z prowadzenia bloga to dla mnie pozerz, liczy się tak jak pisałaś pasja i radość z tego co się robi.
Pozdrawiam
pit,pitu,a hajs sie musi zgadzac..
OdpowiedzUsuńŚwietna figura !
OdpowiedzUsuńSuper podejście!!! Także prowadzę bloga i robię to dla własnej satysfakcji a nie dla pieniędzy :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa blogerka, z pasją i stylem bez parcia na kasę. Dobre słowa i styl :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń