eve-r-green

Zima nie istnieje dla mnie bez czapek, szalików i rękawiczek. Jestem typowym zmarźluchem i nie ruszam się z domu zanim w lustrze nie zobaczę sobowtóra ludzika Michelin. Co prawda w tym roku pogoda wyjątkowo nas rozpieszcza, ale ja już przygotowałam się na batalię z mrozami. Przy ostatniej wizycie w Poznaniu w River Island kupiłam fajną czapkę z angory i nie rozstaję się z nią na krok. Jest ciepła, wygląda uroczo, a w dodatku przypomina mi kolekcję Burberry Prorsum, w której prym wiodły właśnie takie dodatki z pomponem (tyle, że tkane z rafii). W sklepie on line ta czapa jest obecnie na wyprzedaży, możecie kupić ją teraz za 8 euro - dobra cena, warto skorzystać.

Reszta dzisiejszych ubrań powinna być Wam dobrze znana. Po raz kolejny w moim wypadku sprawdziło się rozsądne kupowanie rzeczy dobrych gatunkowo - rękawiczki z Monnari mam już trzeci sezon. Przy minusowych temperaturach na ramoneskę narzucę tylko czarną futrzaną kamizelkę (wciąż szukam idealnej
- jakieś pomysły?), a kozaki overknees zamienię na płaskie bikerki z grubą wełnianą skarpetą (tak jak tu). Ostatnio już prawie się złamałam i chciałam zamówić Emu, ale po wizycie w sklepie i wizji lokalnej live wciąż nie mogę się przekonać do ich wyglądu. Wierzę, że są to najcieplejsze buty świata, ale bez wątpienia są też najohydniejszym obuwiem ever. Tak więc póki Dziadek Mróz będzie łaskawy pozostanę przy swojej wersji wczesnozimowej stylówy. Hello december, czas start.