Wpływ blogowania na jakość Twojego życia - oceń.

Ci z Was, którzy spędzili tu ze mną trochę czasu i mnie znają wiedzą, że zazwyczaj do napisania jakiejś dłuższej notki musi mnie ktoś lub coś zainspirować. Pozytywnie lub negatywnie do tego stopnia, że chcę wyrazić swoje zdanie na dany temat.

Dzisiejszą inspiracją jest najnowszy post Asi ze Styledigger, a właściwie jego pierwsze zdanie: "Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak prowadzenie bloga o modzie wpływa na jakość i funkcjonalność garderoby?", po którym zastanowiłam się, a i owszem, ale nad tym, jak prowadzenie bloga o modzie wpłynęło na moje dotychczasowe życie.

Jestem blogerką, choć nie lubię tak o sobie mówić. Nie założyłam bloga z powodu zarabiania (choć przyznaję, że na samym początku po cichu roztaczałam sama przed sobą wizję siebie jako osoby znanej, bogatej i popularnej :-P), nie proszę się o darmowe ciuchy i biżuterię, a przede wszystkim nie mam parcia na dodawanie postów kilka razy w tygodniu w obawie przed spadkiem statystyk czy utratą czytelników. Co skłoniło mnie do posiadania swojej strony? Idealnie opisała to Patrycja, prezenterka naszej regionalnej koszalińskiej telewizji, która przedstawiając mnie powiedziała tak: "Niektórzy tak bardzo kochają modę, że chcą się swoją pasją podzielić z całym światem. I  zakładają bloga". I to tyle. Żadnej ukrytej ideologii.

Jednak w tej prostej sentencji i w byciu blogerką kryje się cały szereg zjawisk, które w jakimś stopniu - mniejszym lub większym - wpłynęły na moje życie. Podzielę się z Wami więc najbardziej oczywistymi, które przychodzą mi do głowy:

Ludzie, chwile, emocje.

 Posiadając bloga o modzie oraz jeżdżąc na rozmaite eventy i wydarzenia związane z tą branżą chcąc nie chcąc poznaje się cały multum osób, których tak jak Ciebie łączy wspólna pasja. Dzięki temu spotkałam na swojej drodze wielu kreatywnych ludzi, z niesamowicie rozległą wiedzą na temat ogólnie pojętego "high fashion". Ludzi, którzy swoją ciekawością życia i miłością do mody zarażali na kilometr, których fascynacja sztuką, malarstwem, bajkami, a czasem po prostu fakturą danego materiału skutkowała piękną kolekcją. Nauczyłam się doceniać ciuchy od projektantów nie tylko ze względu na ich wykonanie, ale przede wszystkim na historię, która kryje się w tle.

Byłam na kilkunastu pokazach, które były piękne. Byłam też na takich, które były nudne.

Poznałam rozmaite osoby. Z niektórymi polubiłam się bardziej, z innymi mniej. Męczy mnie popularna wśród blogerek, niepisana zasada, że skoro interesujemy się tą samą branżą, kochamy ciuchy i dobrą modę to dla zasady powinnyśmy się trzymać razem, zakładać kółka wzajemnej adoracji itp. Chyba logicznym jest, że ile ludzi, tyle charakterów i nie trzeba się spinać i kolegować na siłę, bo koleżanka też jest blogerką / projektantką / modelką. Czasem mam wrażenie, że tylko ja wyznaję tę zasadę, za co jestem wyklęta w niektórych kręgach.  A potem i tak słyszę jak rzekome "koleżanki" jadą po sobie ile wlezie, bo musi zejść z nich ciśnienie znoszenia i uśmiechania się do siebie nawzajem, mimo najwyższej irytacji drugą osobą. Nie potrafię też zrozumieć idei obrażania się na siebie, nieodzywania lub udawania, że się nie znamy / nie widzimy po krótkiej spinie, która nastąpiła w wyniku odmiennych poglądów. Seriously? Nie mamy po 5 lat, żeby urywać kontakt z powodu tego, że ja lubię niebieski, a ty czerwony, ale jak się okazuje w branży fashion królują reguły postępowania godne pozazdroszczenia przedszkolakowi.

Branża mody w Polsce jest dość hermetyczna i zaczynającemu projektantowi naprawdę ciężko jest przebić się przez tytanów będących na rynku od kilkunastu lat. Nie pomagają też układy i układziki zawierane pomiędzy różnego rodzaju mediami, a wpływowymi kreatorami. Domniemywam, że jest to też jeden z głównych powodów, dla których większość ludzi boi się wyrazić swoją opinię, jeżeli nie zgadza się ona z wpływowym mainstreamem. Nie będę przytaczać dokładnych przykładów, ale wspomnę tylko o co najmniej kilkunastu telefonach, smsach czy wiadomościach na fejsie po moich dość ostentacyjnych postach na pewne tematy, w których zawsze powtarzają się te same słowa ( "Wiesz, w gruncie rzeczy myślę tak samo, ale nie chcę wszczynać wojny, bo moje zdanie i tak się nie liczy").

Do zabawnych skutków blogowania zdecydowanie należy za to zaliczyć kategorię maili w stylu: " Cześć, widziałem Cię ostatnio w telewizji. Masz może dla mnie jakąś pracę?", "Cześć, widziałem Twoje zdjęcie w gazecie. Czy można o Ciebie zabiegać?" lub klasyk przetestowany przez zdesperowanych adoratorów na imprezach (wiadomo, tonący brzytwy się chwyta) "Bo wiesz, ja TEŻ interesuję się modą". Bawi mnie niestrudzenie od kilku miesięcy :-D.

Przewartościowana lista Must Have.


Wgłębiając się w środowisko mody człowiek uświadamia sobie, że jest to taka sama dziedzina przemysłu i biznesu jak każda inna, gdzie trzeba stale się rozwijać, być otwartym na nowości, a przede wszystkim posiadać techniczną wiedzę na temat tkanin, produkcji i marketingu. Nie wiem czemu nie każdy oglądając retransmitowany pokaz projektanta w telewizji zdaje sobie sprawę z faktu, że projektant to ZAWÓD, z którego musi się utrzymać, a nie popołudniowa fanaberia po "prawdziwej" pracy.

 Poznałam kilka naprawdę wspaniałych osób, którzy żyją z robienia mody i patrząc ile serca i wysiłku wkładają w każdą wykonaną przez siebie rzecz człowiek uświadamia sobie, że 350 zł za sukienkę, którą właśnie u nich kupuje jest jak najbardziej warte swojej ceny.  Wielu z nich zaniża wartość swoich ubrań, bo największą radością jest fakt wypuszczenia swoich ubrań na ulicę. Wielu porzuciło swoje dotychczasowe życie i postawiło do góry nogami wszystko co do tej pory osiągnęli, aby móc robić to, co kochają. Wszystkich łączy jedno: pasja. A z tej pasji powstają rzeczy, które są oryginalne, ponadczasowe, niekiedy przewrotnie zabawne, a przede wszystkim takie, które jak najszybciej chce się mieć w swojej szafie. Oszczędzanie i polowanie na takie Must Havy to dopiero jest frajda. Mówię Wam. Wiem z doświadczenia. Mam swoją listę rzeczy od projektantów, na które choruję i cieszę się, że moje pieniądze trafią do Arka czy Pauliny, których znam osobiście i cenię za pomysł i cholernie dobrą robotę, a nie do multimiliardera z sieciówki.


Uwierz w ducha.

Najfajniejszą jednak stroną blogowania jest osobisty rozwój. Chęć działania i wiara, że człowiek może wszystko, jeżeli tylko odważy się działać. Uczucie absolutnego spełnienia, kiedy inni ludzie potwierdzają, że robisz dobrze coś, o co w gruncie rzeczy się podejrzewałaś, ale nigdy nie miałaś śmiałości, żeby zaryzykować. Kiedy wychodzisz ze skorupy i osiągasz pierwsze sukcesy. Gdy ludzie, którzy podali Ci pomocną dłoń i zachęcali do działania stają się Twoją największą inspiracją.

Zawsze z lekkim rozbawieniem czytam komentarze, że kipi ze mnie zazdrość o inne popularne blogerki. Spójrzcie tylko, o co mam być zazdrosna? Wygrywam te same konkursy co koleżanki z "wyższej półki", na ulicy podchodzą do mnie dziewczyny, które czytają mojego bloga, czasem bywam w telewizji lub oglądam swoje zdjęcia w gazetach. Jestem sobą i nie wstydzę się tego. Nie sprzedałam się, na blogu promuję tylko te produkty, które sama uwielbiam, a gdy dostaję propozycję reklamowania czegoś, co jest nie w moim guście dziękuję za zainteresowanie swoją osobą i grzecznie odmawiam.

Blog rozwija się pod innym kątem. Nie jest typowo szafiarski. Możecie poczytać o moich subiektywnych odczuciach, podzielić się swoim stylem z innymi w WALL OF FAME, a niedługo ruszy cykl postów zatytułowanych MODA NA SUKCES, który chciałam zrealizować od dawna, aby móc pokazać Wam najciekawszych projektantów, fotografów czy miejsca, w których zakupy udają się zawsze. Czuję się szczęśliwa i spełniona i nie muszę nic nikomu udowadniać na siłę.

Uwierzyłam w swojego ducha.

Teraz czas na Ciebie.


P.s. Żeby nie było, że przez ostatnie tygodnie leżę w dresie na kanapie wrzucam kilka fotek zrobionych z zaskoczenia przed lustrem. Brak fotografa i aparatu zmusił mnie do użycia iPada. 
Czy to uprawnia mnie do bycia pełnoprawnym hipsterem? :-D



1. Sukienka - Trash, kolczyki - h&m, bransoletki - h&m / js jewelery / La Mania, buty - Asos
2. Bikini - River Island, szorty - House, buty - Zara, kardigan - h&m
3. T-shirt - New Yorker %, naszyjnik noszony jako bransoletka - h&m%, kamizelka / spodnie - Zara, buty - Nelly.com
4. Sweter / kolczyki / naszyjnik - h&m, spodnie - Stradivarius, buty - Nelly.com
5. Zausznica (nausznica?) - River Island
5. Bikini - River Island, okulary - Zara



kategorie:

15 komentarze :

    1. Posta Asi czytałam, właściwie mogę się pod nim podpisać obiema rękami. Myślę, że najważniejsze jest pozostanie sobą, bez sztucznego nakręcania się standardami panującymi w środowisku, zarówno przy wybieraniu kolejnych ciuchów jak i wypowiadaniu swojego zdania. Lubię Cię czytać właśnie dlatego, że jesteś autentyczna i nie boisz pisać o pewnych sprawach. Pozdrawiam!

      OdpowiedzUsuń
    2. genialna wypowiedz;) i jaka Ty jesteś piękna, przyznaje bez bicia jestem tutaj pierwszy raz! ale napewno nie ostatni!

      OdpowiedzUsuń
    3. super wpis, baaardzo szczery i swietnie napisany ;-) pozdrawiam!

      OdpowiedzUsuń
    4. Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Nie mam bloga, nie siedzę w i nie śledzę przemysłu modowego, natomiast codziennie zaglądam na dwa blogi-w tym na Twojego. Od czasu do czasu natomiast zdarzy mi się wejść na inne blogi lasek, które dla kasy gotowe są reklamować wszystko-od drukarek po aparaty, o ciuchach marnej jakości nie wspominając. Żenadą dla mnie była dziewczyna reklamująca na swoim blogu... produkty do ścierania kurzu. Niestety, nie pamiętam jej adresu, bo inne blogi odwiedzam z przypadku-ktoś skomentuje u Ciebie bądź na drugim blogu, szczególnie jak komentarz jest żałosny, to ja wchodzę ponabijać się z tak zwanej "misji" tych bloggerek, która ogranicza się do reklamowania powyższych produktów. I dodatkowym reklamowaniu ubrań tak marnej jakości, że ja przez ekran komputera czuję,jak ich materiał mnie drapie. Ale to jest aspekt, o którym Ty wspominałaś również w innym, bardzo fajnym wpisie na temat światka bloggerek. Odnoszę się do niego teraz, bo wydaje mi się,że te tematy są ściśle ze sobą powiązane.
      Poza tym, nie rozumiem jeszcze jednej kwestii, która jest dla mnie wysoce nieetyczna- otóż jedna z bloggerek (dla mnie pseudobloggerek), która ma chyba więcej wpisów sponsorowanych, niż 3 statystyczne bloggerki razem wzięte, dostała jakiś czas temu jakąśtam sukienkę z głupkowatym wzorkiem wyciętym koło piersi lub dupska. Nieważne, do czego zmierzam- akurat widziałam wpis reklamujący to coś, okraszone rozwlekła,oczywiście pozytywną opinią na temat tego ciucha,a że dla mnie było wyjątkowo ohydne, jakoś mi to się zakodowało. I ostatnio znów weszłam na jej bloga i zobaczyłam listę ciuchów, które wystawiła na allegro i zauważyłam tę sukienkę. I tu dla mnie zaczyna się dosyć nieuczciwa jak dla mnie kwestia DODATKOWEGO zarabiania na czytelnikach. Bo skoro dostała dany ciuch za darmo, to nie powinna jeszcze dodatkowo próbować na tym zarabiać, bo i tak jest do przodu z kasą. Nie wiem, ale dla mnie to było trochę nie fair, i nie mówię tu o zasadach współpracy z daną firmą, tylko o dodatkowej próbie dorobienia na naiwnych laskach, które jedzą sobie z dzióbków i słodzą jej do upadłego, nawet jeśli to nie jest prawda.
      Ktoś może napisać,że pewnie jestem głupia, brzydka, zazdroszczę, itepe, itede, ale chciałam wyrazić swoją opinię jako czytelniczka, a nie bloggerka. Moje biadolenie zwalam na nudę w pracy i PMS :)
      A Ty pisz, jak chcesz, z taką częstotliwością, jaką chcesz, tylko nie pokazuj już tych długich, zgrabnych nóg, bo popadam w kompleksy.
      Pozdrawiam,
      Asia

      OdpowiedzUsuń
    5. Twoja obiektywna ocena mi pomaga w blogowaniu. Dziękuję, że jesteś.

      OdpowiedzUsuń
    6. naprawdę świetnie że zrobiłaś taki wpis, przeczytałam z zapartym tchem i zgadzam się z Tobą w stu procentach.

      OdpowiedzUsuń
    7. Masz świetne stylizacje :) Wszystko jest piękne :)

      OdpowiedzUsuń
    8. Bardzo daleko mi do takich przemyśleń ale podziwiam Ciebie za taką determinację :) Ja co prawda w tym sezonie postanowiłam nie kupić sobie nic z nowych kolekcji i poczekać na przeceny :) Słowa dotrzymałam i zakupy zrobione dopiero tydzień temu za 50%mniej sprawiły mi ogromną radość :) Małymi krokami idę w tę samą stronę co Ty ale myślę, że dojście do Twojego etapu zajmie mi parę lat :)

      OdpowiedzUsuń
    9. Ja podobnie jak któraś z poprzednich komentujących nie jestem blogerką i nie siedzę w tym, ale odwiedzam sobie codziennie parę blogów. Twój zaczęłam niedawno. Co do wpisu - popieram. Natomiast moim zdaniem Twój styl jest kiepski. Źle łączysz i wybierasz rzeczy i (chyba przez te włosy) wyglądasz jak solara z wiejskiej dyskoteki, a nie blogerka aspirująca do high fashion.

      OdpowiedzUsuń
    10. I to się nazywa zdrowe podejście do tematu! Gratuluję dystansu do siebie i zakochania w modzie, mam nadzieję, że Wasz związek będzie udany ;)
      (przy okazji, super zestaw ze sportową koszulką i legginsami - takie wykorzystanie neonu u Ciebie lubię :))

      OdpowiedzUsuń
    11. Czadowa jest sukienka z gorylem:)

      OdpowiedzUsuń
    12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      OdpowiedzUsuń