Fashion Philosophy Fashion Week Poland - piątek 20.04.

W piątek obudziliśmy się koło godziny 9:00. Kilka chwil w łazience, ogarnęłam jakieś odzienie i siadłam do kompa sprawdzić pocztę. A tam szok: okazało się, że stylizacja, którą stworzyłam na zadanie konkursowe z "Akcji Redakcji" jako jedna z pięciu zakwalifikowała się do kolejnego, ostatniego już etapu. Wynikało z tego, że o 10:00 musiałam się stawić na "kolegium" w show roomie Elle, na którym redaktorka tego magazynu miała nam przedstawić nasze zadania. Szczerze? Jak spojrzałam na zegarek ( miałam dokładnie 20 minut, żeby zdążyć na czas) i pomyślałam znowu o napiętym jak barania skóra harmonogramie dnia, to mi się odechciało. Ale nie ukrywam, że fakt, iż akurat moja stylizacja odniosła mały sukces bardzo mnie podbudował. Mylnie. Dlaczego? O tym za chwilę.

Na miejsce dotarłam oczywiście spóźniona (jakże inaczej, skoro na ogarnięcie się miałam pół godziny). Na pufach wraz z dziennikarką Ellę siedziały już Tamara i Weronika. Miałyśmy wybrać sobie po jednym pokazie, który potem musiałyśmy opisać. Z piątkowych projektantów ja zdecydowałam się na Tomka Olejniczaka ( Tomaotomo), ponieważ go znałam i byłam strasznie ciekawa, co pokaże ( poprzednie ubrania Tomka były przepiękne). Dodatkowo Anna zaproponowała, abyśmy napisały drugi artykuł skupiający się wokół Fashion Weeku. Miało być to coś, co nas poruszy bądź zaciekawi w związku z imprezą. Weronika od razu zdecydowała się na wywiad z Yvanem Rodicem aka Face Hunter, który to pojawił się na Polskim Tygodniu Mody, aby uroczyście otworzyć wystawę fotografii. Tamara chciała napisać o sklepach vintage, które wystawiały się w show roomach, o tym, co wnoszą do polskiej mody itp. Mój pomysł był bardziej przyziemny. Zawsze ciekawiło mnie jakie przełożenie mają wystawcy z show roomów na realną sprzedaż. Czy ważniejsza jest dla nich reklama czy zysk? Ile zarabiają projektanci na czysto, po odjęciu opłat za stoisko na ŁFW, odliczeniu kosztów szycia i zakupionych materiałów. Anna stwierdziła, że to bardzo dobry temat, tyle, że na niedzielę (dodam, że recenzję z pokazów oraz dodatkowy temat miałyśmy pisać codziennie, aż do końca ŁFW). Trochę nie bardzo się z nią zgadzałam, bo tylko nieliczni projektanci gościli w show roomie po raz pierwszy. Większość z nich to stali bywalcy tej imprezy, doskonale więc znali jej możliwości. Inaczej by ich tu chyba nie było.

Po kolegium udałyśmy się z dziewczynami na pokaz Jakuba Pieczarkowskiego, który był jednym z lepszych Offów, jaki miałam okazję zobaczyć. Siedząc w pierwszym rzędzie (co nie było jakimś szczególnie niezwykłym wyczynem biorąc pod uwagę godzinę i dzień pokazu) Anna zapytała nas, czy front row to dla nas nobilitacja (nadmienię, że jedyną nagrodą za przejście do finałowej piątki "Akcji Redakcji"- oprócz oczywiście merytorycznej strony warsztatów z redaktorką Ellę - było siedzenie w pierwszym rzędzie na pokazie. W praktyce jednak wyglądało to tak, że traktowano nas jak każde inne blogerki i sadzano wyżej. Dopiero w niedzielę po skardze do Kasi - koordynatorki akcji od strony FW - "sadzacze" zaczęli zwracać uwagę na należne nam miejsca. Dla mnie nie miało to w sumie większego znaczenia. Chodziłam na pokazy po to, aby zobaczyć kolekcje, a nie lansować się - jak co poniektórzy - w pierwszym rzędzie, olewając przygotowane show i postować na fejsie o fakcie zajęcia tego ekskluzywnego miejsca. Jednak jak widać, każdy ma swoje ideały).

W piątek zobaczyliśmy z Dawidem naprawdę dużo kolekcji. W przerwie między pokazami starannie zwiedziłam show room, przymierzałam rzeczy, które mi się podobały (zawsze to robię, nawet wtedy, kiedy nie mam przy sobie zbyt wielu pieniędzy przeznaczonych na wydanie na ciuchy. Często dopiero po założeniu ubrania zakochuję się w nim na zabój albo decyduję, że jednak nie jest tak idealne jak wyglądało na wieszaku. To bardzo ważne, ponieważ, jeżeli mi się coś spodoba biorę od projektanta wizytówkę i kupuję to potem bezpośrednio u niego. Zazwyczaj taniej niż podczas ŁFW, gdzie wystawcy nierzadko doliczają do ceny ubrania część kwoty, którą musieli zainwestować w swój show room). W tym roku kupiłam niewiele - oryginalny naszyjnik, beżowo - złotą asymetryczną tunikę i złotą lureksową maksi od Arka, która będzie idealna na wesele mojej przyjaciółki. Z Łodzi wyjechałam też ze szmaragdowo - niebieską "puchatą" sukienką, również zaprojektowaną przez Arka w ramach zwróconych przez FW pieniędzy za skradzioną kieckę z szatni w poprzedniej edycji.

 Przy stoisku ulubionego Arka Taraski.



 Kolejne cudo od Arka. Ta sukienka była akurat na wyprzedaży i kosztowała jedynie 250 zł. Czy teraz mi uwierzycie, kiedy mówię, że warto ubierać się u młodych, zdolnych polskich projektantów i czasami rozszerzyć swoje horyzonty poza lookbooki z Zary?!


Genialny dwustronny płaszcz z graficznym motywem lecących kruków od Oli Bajer. Chciałam kupić, ale w końcu odpuściłam i teraz strasznie żałuję :-(.

 Piękna sukienka od Eli Chodorkowskiej.

Naszyjniki z guzików.


 Niektóre rzeczy były odjechane :-)

Naramienniki.

Ubraniami Ani, a zwłaszcza fakturą jej ubrań byłam oczarowana najbardziej. To już nie ciuchy, tylko sztuka na wysokim poziomie.

Etola z lisa :-).

Biżuteria Ooh Andy.

Absolutny Must Have do kupienia - kopertówki z lego!!!

W międzyczasie, po rozmowach z innymi uczestnikami pierwszego etapu "Akcji Redakcji" zaczęła sie wyjaśniać tajemnica wyboru finałowej piątki. Po pierwsze nieskromnie przyznam, że byłam jedną z nielicznych osób, które przyłożyły się do zadania ze stylizacją i swoją propozycję zaprezentowały na sobie. Po powrocie do hotelu, przeglądając zestawy (a najczęściej nie zestawy, tylko strzeloną fotę kilku ubrań na wieszakach zestawionych obok siebie) innych, poczułam lekkie rozczarowanie, a wręcz zawstydzenie, że przez ponad dobre 1,5 h latałam po show roomie jak wariatka w stresie, co by tu wymodzić, aby nie wypaść na głupka. Pominę już osoby, które peplały, że owo zadanie mają szeroko i głęboko, a znalazły się w finale ( uwielbiam to. Coś na styl: Uczyłaś się? Nie, no co Ty. A potem dostają kuźwa pięć z plusem. Znacie to?). Pominę też fakt, że ową stylizację należało opisać, o czym ja kompletnie zapomniałam, no i oczywiście przede wszystkim ją wysłać, o czym z kolei zapomniała Madzia :-D.  Ani jedno, ani drugie nie przeszkodziło nam jednak dostać się do finałowej piątki. Czujecie też trochę krążącą w powietrzu ściemę?

 Magdalena i ja :-***
 ( Madzię uwielbiam, nigdy nie podejrzewałabym, że tak dobrze się dogadałyśmy :-*)


Chwilę potem dołączyła do nas Judy. Jak widać, było bardzo wesoło :-D
Miałam na sobie bluzkę i spódnicę projektu Kasi Góreckiej, buty - Asos %, bransoletkę - Js Jewelery  i torebkę z Quazi.

Jako, że Dawid był umówiony do chirurga na zmianę opatrunku, halę FW opuściliśmy po pokazie Piotra Drzała. Biorąc pod uwagę jak zmęczeni i niewyspani byliśmy właściwie od środy, poluzowanie programu i kolacja w restauracji indyjskiej (jestem fanką tej kuchni od kilku lat) dobrze nam zrobiły. Wieczorem wpadli do nas znajomi - Candice oraz jej szalony przyjaciel Marek, których bardzo lubię. Zrobiliśmy kilka drinów (dla własnego bezpieczeństwa nie mieszajcie nigdy ginu lubuskiego z whiskaczem :-D) i ruszyliśmy na wzniośle zapowiadane after party Hiro, które było tak słabe, że wytrzymaliśmy tam może z pół godziny. W drodze powrotnej pokłóciłam się z małżem o to, że kebaba chciał nam kupić w budce numer trzy, a nie jeden (kocham powody swoich awantur po pijaku! :-DDD) i obrażeni na siebie o 3 w nocy wylądowaliśmy wreszcie w naszym hotelu.

A jutro opis z soboty, czyli opowieść o tym dlaczego miałam największego wnerwa ever, jak przypadkowo poznałam Harel, dlaczego nie zostałam fanką osobowości najbarwniejszego ptaka w polskiej blogosferze oraz co oznacza "łasicowatość kolekcji" :-D.

 Stay tunned!

kategorie:

26 komentarze :

    1. No,no.. Czekam z niecierpliwością na "sobotę".

      OdpowiedzUsuń
    2. Gratuluję Ci odwagi, masz 'jaja' większe niż większość Panów z FW wszystkich razem wziętych ;)
      Wkurza mnie ta cukierkowość i omijanie tematów kontrowersyjnych, żeby nikomu nie podpaść. Taki zwykły człowieczek jak ja siedzi przed komputerem i myśli sobie, że byliście w Nibylandii ;)

      Podoba mi się również, że wspierasz polskich młodych zdolnych i polską produkcję, bo rzeczywiście można dostać ciekawe i porządne rzeczy w dobrych cenach. Zrób proszę kiedyś listę sklepów, w których można je kupić, bo ja mam z tym problem.

      Lego, płaszcz od Oli i szary od Ani, miazga.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Zrobię, zrobię tą listę. Naprawdę niektóre ceny są spoko, ale trzeba pytać, targować się, nie bać się, że projektanci Cię ugryzą.

        A co do FW było fajnie, nawet mega fajnie. Ale były też potknięcia i rzeczy, które mi się nie podobały, a ja piszę o FW jako o całości, dlatego jest to dla mnie normalne, że zawieram tu obydwa aspekty. To niesamowite, jak ludzie boją się prawdy. Nawet nie wiesz, ile dostałam już maili z prośbą o wykasowanie nazwiska, z sugestią, że nie wypada tak napisać itp. Ja tu nie jadę po nikim jak po szmacie, tylko szczerze piszę co się wydarzyło i jakie mam związku z tym odczucia. Mam prawo je mieć. I mam bloga właśnie po to, żeby się nimi tu z Wami dzielić. Jak dostanę banna na kolejny FW, Elle mnie wyklnie, a dziewczyny, które nie przypadły mi do gustu nie będą się do mnie odzywać to raczej nie będę skakać z okna. Więcej odwagi kochani! To Wasze życie i możecie z nim robić co tylko chcecie!!!!

        Usuń
    3. Boję się pająków, ale ta bransoletka jest fantastyczna.

      OdpowiedzUsuń
    4. jestem bardzo ciekawa kolejnych historii, pokazujesz nieco inne oblicze FW. Swoją dorgą, nie spodziewałam się, że można kupić autorską sukienkę za 250 zł! czekam na więcej!

      OdpowiedzUsuń
    5. Haha uśmiałam się po pachy czytając ostatni akapit :) Znów nie mogę się doczekać następnego posta <3 Nie lubię tych twoich butów nic za nic, ale za to bluzka ze spódnicą są rewelacyjne! Buziaki

      OdpowiedzUsuń
    6. Kupilas sobie swietna sukienke! A odnosnie jej ceny, to przyznam sie szczerze, ze nie sadzilabym, ze juz od takich sum zaczynaja sie ceny kreacji.
      A FW zazdroszcze. Moze kiedys jak bede miala wiecej czasu, to sama sie wybiore :)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Kochana ja kupiłam złotą maxi, tą czarną tylko przymierzałam. Też ją pokażę niedługo :-)

        Usuń
    7. A mi się właśnie podobają takie wpisy! Nie ma lizania d**** tylko jest wszystko opisane jak jest! Czekam na następna część historii :)

      OdpowiedzUsuń
    8. O niee, Ewa, wpędzasz mnie normalnie w poczucie winy (tak, ja też nie wysłałam stylóweczki).
      I coś mi się widzi, że niektórym już szczękają zęby w oczekiwaniu na jutrzejszy post, będę śledziła. Hihi
      W ogóle sobie myślę, że jesteście z Dawidem superfajną parką, to ekstra, że z Tobą przyjechał i chodził, rzadkość chyba wśród facetów, pozdrów!
      A Twoja i Ams stylóweczka dnia drugiego to moje chyba ulubione stylówki feszynłikowe, świeżo i z pazurem.
      Każda dziewucha winna się od Ciebie uczyć szczerości i odwagi, oto rzekłam
      !

      OdpowiedzUsuń
    9. hehe ja też zapomniałam opisu, wysłałam zdjęcia z wieszaka ( choć wysiliłam się i zrobiłam fotkę na sobie to nie miałam skąd jej wysłać bo Pan z Pressroomu powiedział,że już zamykamy:P) Wtedy pędem na stoiska i uprzejma Tamara zrobiła fotę wieszakową. Oryginalna wersja u mnie na blogu :P hyyyh

      OdpowiedzUsuń
    10. hahahaha SIKAM!!!! my z Heleną nie tylko zapomniałyśmy co nie miałyśmy możliwości, gdyż internet w naszym superexkluzywnym apartamencie pozostawał w tyle bądź piętro niżej u zalewanej przez nas sąsiadki hihi.
      wielbię Cię Ewcia, czekam na jutrzejszy post, niechże w końcu szczerość zagości na naszych ekranach.

      OdpowiedzUsuń
    11. Pokażesz w jednym poście co kupiłaś na FW? :)

      OdpowiedzUsuń
    12. Może nie czytałam za wiele, ale jak na razie to jest najlepsza relacja z FW na jaką trafiłam. Jest rzetelny opis, są zdjęcia rzeczy, nie ma gifów i sweet foci (nie że coś mam ogólnie do tego, ale jeśli cały post się z tego składa, no to hmm..)

      OdpowiedzUsuń
    13. Hahaha Ewaaa Kochana za t zdjęcie koniec miłości:DDDDDDDDDDDDD

      OdpowiedzUsuń
    14. Przeczytałam tę relację jak jakiś intymny pamiętnik. Podziwiam twojego męża za tak cholerne poświęcenie, mój luby nawet bez rany szarpanej otwartej by marudził. Dobrze, że piszesz nie tylko o plusach a także o tym, co było nie tak. Może powinnaś zamknąć się w sobie i paść na kolana w podzięce za tę szansę od Elle i opisać, jak cudownie to tam nie było. Czekam na kolejny odcinek jak na "Trudne sprawy":)

      OdpowiedzUsuń
    15. Cudowna biżteria ooh!Andy. Czekam, aż Bozia ześle pieniążek, bo inaczej nie mam co marzyć o pierścionkach za 200 zł ;c

      OdpowiedzUsuń
    16. Twoje relacje są zawsze rewelacyjne, a twoja stylizacja na FV też super

      OdpowiedzUsuń
    17. omg. jak rewelacyjny post.Super relacja.Nie moge sie napatrzec na Twoja mega stylizacje, jak i na przepiekne fotografie.Uwielbiam ogladac takie migawki ze swiata mody.Te zdobienia....po prostu oniemialam.Poza tym sukienka od Eli Ch. jest rzesliczna!!Wspaniala inspiracja.

      OdpowiedzUsuń
    18. ciekawy post o fw :) podoba mi sie rowniez blog :)

      zapraszam do siebie na konkurs http://fancyicon.blogspot.com/2012/04/konkurs-z-pinspire-wygraj-bon-do-zary.html

      OdpowiedzUsuń
    19. aaa, uwielbiam twój styl pisania, przysięgam i na FW też byłam :D po raz drugi (tyle, że w charakterze specjalistki od makijażu a nie blogerki z wejściówkami na backstage) Szczerze powiedziawszy chyba tylko Ty odważyłaś się tak bez upiększania opisać tą imprezę, reszta albo używa słowa "poprawnie" albo opowiada o jakimś cudownym, duchowym wręcz mistycznym przeżyciu (xd). no ale cóż, zawsze tak pewnie będzie. Anyway, cieszę się, że napisałaś tak wiarygodną relację całego wydarzenia i czekam na więcej! :)

      OdpowiedzUsuń