Fashion Philosophy Fashion Week Poland - czwartek 19.04.

Kochani, wiem, że przez najbliższe dwa tygodnie będziecie wręcz zalewani postami z relacjami z Fashion Weeku, postaram się Wam więc wszystko streścić w czterech postach, które będą odpowiadały dokładnie tym czterem dniom, które spędziłam w Łodzi. Będą one trochę bardziej obszerne niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że dacie radę i przez nie przebrniecie. Tym bardziej, że - jak zawsze - moja opinia będzie szczera, zwięzła i bez ogródek :-) Może zróbmy tak, że przez cztery dni opiszę Wam wrażenia z całego Fashion Weeku, "Akcji Redakcji", afterów itp, a same recenzje poszczególnych pokazów będę wrzucać na blog osobno.

No to zaczynamy.

Na początku muszę wspomnieć o tym, że przed wyjazdem na Fashion Week wydarzyło się co najmniej milion rzeczy, które poszły nie tak i odbierały frajdę z przygotowań do wyjazdu. Po pierwsze mój piękny czekoladowy brąz, na który przefarbowałam się tuż po Świętach Wielkanocnych zmył się dosłownie po kilku myciach i na głowie pozostał mi mało mnie rajcujący rudy, który w sztucznym świetle wyglądał po prostu źle. Po drugie kosmetyczka, do której chodzę i z której zawsze jestem zadowolona widząc mnie w ciemniejszym kolorze włosów pofantazjowała i chcąc dobrać mi mocniejszy kolor brwi wyczarowała mi na twarzy dwie grube i czarne jak smoła kreski Breżniewa. Mając w kieszeni gotową receptę na karykaturalny wygląd na jednej z najważniejszych modowych imprez w Polsce dodatkowo " dodałam " sobie uroku pastą do zębów, którą posmarowałam krostki na twarzy na noc (doskonale wysusza, sprawdzony przepis Heidi Klum) przed wyjazdem, a że zapobiegawczo nałożyłam ją na całą brodę efekt był taki, że rano obudziłam się z wypaloną połową twarzy. W dodatku nie szło tego zamaskować dosłownie niczym :-D. Mój humor - plus 100% do największego wnerwa ever. Dodatkowo, jako iż nieszczęścia chodzą parami, mój luby przyjechał z Niemiec z otwartą raną w brzuchu po zabiegu i oświadczył, że pierwsze co, to będziemy musieli w Łodzi znaleźć lekarza, który będzie zmieniał mu opatrunki. Nice.

Z Koszalina wyjechaliśmy koło 19:00 w środę, na miejsce dotarliśmy mniej więcej o 2:00 w nocy. Jako, że zostałam wyłoniona w drodze konkursu Fashion Weeku i Elle pod tytułem "Akcja Redakcja" w hali na Tymienieckiego musiałam pojawić się o 12:00. Rano totalnie niewyspana i bez jakiegokolwiek pomysłu na outfit dołączył do mnie mega ból brzucha, który wskazywał na to, że te dni nie będą na "tip top" (:-DDD) i w takim to oto radosnym nastroju pojechaliśmy na Fashion Week.

Na miejscu spotkałam pozostałych finalistów "Akcji Redakcji", a przywitała nas Kasia, która koordynowała konkurs z ramienia Fashion Weeku. Rozdała nam akredytacje i poszliśmy zwiedzać Fashion Week od kuchni. Czytaj: zobaczyliśmy robotników skręcających wybieg, rozgardiasz na back stagu, puste pomieszczenia i pilśniowe dechy. Doprawdy zachodzę w głowę po co organizatorzy FW chcieli nam to pokazać :-D.

Po tej pasjonującej wycieczce udaliśmy się na spotkanie z Anną Luboń, dziennikarką ELLE, która ze zwycięzcami trzeciego etapu konkursu miała prowadzić warsztaty dziennikarskie. Spotkanie było super. Ania okazała się być miłą i przede wszystkim ciekawą nas osobą, wywiązała się dość interesująca dyskusja związana z naszymi blogami, mogliśmy pogadać, wymienić spostrzeżenia. Okazało się też, że byłyśmy razem na zeszłorocznej edycji Blog Forum Gdańsk, gdzie Anna prowadziła wykłady. Na tym meetingu też popadłam w absolutną i platoniczną miłość do nieziemsko delikatnego i kruchego głosu Heleny, jak też i Heleny całej w ogóle :-). Dostaliśmy do ręki teczkę z materiałami wydrukowanymi przez Anię, harmonogram dnia i opis zadania konkursowego (stworzyć stylizację z ubrań dostępnych w show roomach, która będzie wpisywała się w aktualne trendy), na podstawie którego miano wyłonić 5 osób, które będą redagowały Fashion Week ze strony Elle. Nie ukrywam, że na widok zadania konkursowego zaświeciły mi się oczy, ponieważ strasznie lubię konkursy, w których mogę wykazać się pod względem stylizowania. Tym bardziej, że tym razem do wyboru mieliśmy mega fajne ubrania od polskich projektantów. Jednak ekscytacja tym zadaniem szybko mi minęła. Po zadaniu kilku prostych pytań co do przebiegu tego konkursu szybko stało się jasne, że organizatorzy akcji w ogóle nie przyłożyli się do zorganizowania "Akcji Redakcji" - nie określono, czy jaka to ma być stylizacja (na sobie, ubrania innej osoby, stworzenie kolażu)?, jak taką stylizację mamy uwiecznić (sami zrobić zdjęcia własnym aparatem czy czekać na fotografa?) no i przede wszystkim kiedy mamy mieć na to czas (na kartce było napisane, że stylizację możemy przygotować maksymalnie do momentu zamknięcia show roomów, tyle, że w międzyczasie zaplanowana nam jeszcze dwa wykłady, nie wspominając już o tym, że o 15:00 startowały pierwsze pokazy na Offach!). Między poszczególnymi punktami programu czasu wolnego było praktycznie zero.

Jako, że przed FW nie byłam pewna, czy dostanę akredytację na całą imprezę, czy tylko na czwartek i piątek, jak wynikało z regulaminu umieszczonego w aplikacji "Akcja Redakcja", napisałam wiele maili do projektantów w celu otrzymania od nich zaproszeń na pokazy. Aby zabezpieczyć się na wypadek nieotrzymania plakietki bloggerskiej. Odzew był bardzo duży, a korespondując z niektórymi projektantami trochę częściej na Facebooku nawiązało się kilka fajnych kumpelskich układów. Na obecności na pokazach takich osób zależało mi szczególnie - raz z ciekawości, dwa ze zwykłego szacunku do projektanta i w końcu w ramach podziękowania za przekazane zaproszenia (jedno dla mnie, drugie dla Dawida, który był moim fotografem, a który akredytacji nie dostał w ogóle).

I tu zaczęły się schody. 0 15:00 zaczynał się pokaz Mateusza z UDA, a mniej więcej na tą samą godzinę zaplanowano wykład dla nas, uczestników konkursu, z Bartkiem Żurowskim w Muzeum Kinematografii. Podeszłam więc do Kasi grzecznie tłumacząc, że nie skorzystam z udziału w wykładzie, ponieważ zależy mi na obejrzeniu pokazu Mateusza, na co Kasia oznajmiła, że w sumie ten wykład jest obowiązkowy (!!! Czy ja jestem w szkole podstawowej czy na Fashion Weeku?!) i że musi spytać szefa, bo inaczej urwie jej głowę. WTF? Miło, że organizatorzy FW dali nam możliwość spotkania się z tymi ludźmi, ale ja chyba wyobrażałam sobie to całkiem inaczej. Przyjechałam do Łodzi obejrzeć możliwie najwięcej pokazów, dokładnie obejrzeć każde stoisko na show roomie, kupić kilka fajnych ubrań, a od reszty wziąć wizytówki i obserwować rozwój ich twórczości, poznać na żywo inne blogerki, a wieczorami szaleć na afterach. Jedym słowem wyjazd na Fashion Week zawsze traktowałam jako niesamowite przeżycie i nagrodę, tymczasem okazało się, że dzięki "Akcji Redakcji" chciano nas zaprząść do kieratu dziwnych obowiązków, harmonogramów i terminów odbierając frajdę z samodzielnego wyboru programu i tego co JA CHCĘ robić podczas mojego pobytu w Łodzi. Dodam tylko, że nie mam absolutnie żadnych pretensji do Kasi, która była wykonawcą (jak się domyślam), a nie pomysłodawcą tego szatańskiego planu. Kasia była mega miła, pomocna, na bieżąco informowała gdzie, co i jak i przymykała oko na wiele spraw :-).


Ostatecznie na pokaz Mateusza nie trafiłam, a raczej trafiłam na samą końcówkę, ponieważ czekanie na to, co powie Kasi szef zajęło trochę czasu, a jako, że na Offach projektanci mają wymóg wypuszczenia o wiele mniejszej ilości looków niż na Designer Avenue, modelki Mateusza zwinnie i szybko uwinęły się ze swoją robotą.

Obejrzałam jeszcze pokaz Moniki Gromadzińskiej, a w międzyczasie Kasia poinformowała nas, że spotkanie z Violą Śpiechowicz, które dla nas zaplanowano nie odbędzie się, bo projektantka nie ma czasu i jest w szale przymiarek przed pokazem. (był czwartek, pokaz Violi Śpiechowicz miał się odbyć w niedzielę o 18:00. Nie znam zasad panujących przygotowaniami do pokazu, ale wydaje mi się, że 10-minutowe spotkanie z nami bloggerami nie spowodowałoby katastrofy w przymiarkach, ale nie wypowiadam się, bo nie wiem. Może właśnie by spowodowało). Z jednej strony rozczarowała mnie ta informacja, z drugiej jednak ucieszyłam się, że będę miała chwilę czasu na ogarnięcie zadania ze stylizacją. Jednak stworzenie stylizacji, kiedy do wyboru masz tony fajnych ubrań, a temat zadania jest tak ogólnikowy i nieprecyzyjny, że szkoda gadać, okazało się - przynajmniej dla mnie - nie lada wyczynem. Poratowały mnie ubrania mojego kochanego Arka Taraski, z którym przyjaźnimy się po zeszłorocznej aferze ze skradzioną sukienką, do zestawu dorzuciłam skórzaną spódnicę z vintage shopu Fashion Freak, butów użyczyły mi przemiłe dziewczyny z Granda Shoes, a kopertówkę wzięłam ze stoiska Pochi Design (fantastycznie mięciuśka skóra!). Zadowolona byłam średnio, bo o ile zestaw mi się podobał, to nie wiedziałam, czy zahaczy tematyką o "stylizację wpisującą się w aktualne trendy" i jak to zostanie ocenione. Nie muszę też chyba dodawać, że projektanci, którzy niby mieli wiedzieć o naszym zadaniu konkursowym robili wielkie oczy na hasło "Akcja Redakcja" i podejrzliwie reagowali na słowa "czy mogłabym pożyczyć to do stylizacji" :-D.



Szukanie, przymierzanie, dopasowanie ciuchów, a potem założenie ich na siebie i cyknięcie im fotki okazało się tak intensywnym zajęciem, że w czwartek obejrzałam już niewiele pokazów. Jednak było to dla mnie mało istotne, bo najbardziej cieszyłam się, że dałam radę ze stylizacją, która wydawała mi się mega ważna.Ogólnie lubię być traktowana poważnie i jak się na coś umawiamy to chcę też, żeby tak było. Dlaczego to wszystko okazało się jedną chodzącą ściemą okaże się przy opisie piątkowego dnia.

Wieczorem pojawiliśmy się z Dawidem w hotelu Andels, gdzie odbył się całkiem przyzwoicie zorganizowany pokaz otwierający Fashion Philosophy Fashion Week Poland. Na pokazie zgadałam się z dziewczynami co do aftera w klubie Gossip, jednak po powrocie do hotelu i dwóch drinkach w swoim własnym towarzystwie stwierdziliśmy, że jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby gdzieś wychodzić, tym bardziej, że był to dopiero pierwszy dzień i nie chcieliśmy się zbytnio sponiewierać :-D. After party poszło więc w odstawkę, ale - jak się dowiedziałam na drugi dzień - nic nie straciliśmy. No i dobrze.


Tak wyglądał czwartek. Wrzucę jeszcze kilka zdjęć. Jeżeli nie będą podpisane, a ktoś z Was rozpozna daną twórczość projektanta dajcie znać, będę podlinkowywać foty. Ja mam kolekcję kilkudziesięciu wizytówek i może zająć mi trochę czasu zanim dopasuję konkretne foto do odpowiedniego designera, dlatego też proszę Was o cierpliwość :-*

Bransoletki z klocków Lego. Genialny pomysł.

Neonowe kopertówki Ooh Andy - zanotowane do kupienia.


Rękawy i ich faktura przy tym płaszczu to było coś niesamowitego. Byłam pod dużym wrażeniem. Super, prawda?

Draperie i ciekawa biżuteria = fajny efekt.

Ten niebieski naszyjnik był boski. 

Łucja Wojtala robi przepiękną dzianinę. Upatrzyłam sobie u niej etno spódnicę do ziemi. 

Włochato.
Show room.

Fartuszek Cookie.

Papierowe ubrania też mnie urzekły. Aczkolwiek ciągle zastanawiam się nad ich funkcjonalnością (to się pierze?!).

Naszyjniki poprawiające humor w 3 sekundy :-). Moje bransoletki z czaszkami z Js Jewelery.

Z projektantem, którego strasznie osobiście lubię - Ricardo Ramos de Leon. Ja mam na sobie top, marynarkę, puchową kamizelkę i buty z h&m, torba z sh, spodenki - House, bransoletki - Js Jewellery.

kategorie:

14 komentarze :

    1. komentarz uroczo :> miał być tutaj :p

      OdpowiedzUsuń
    2. Bardzo trafne uwagi :) Miło było Cię poznać. Szkoda tylko,że nie było więcej okazji by pogadać :*

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dokładnie. Następnym razem musimy to nadrobić :-)

        Usuń
    3. bardzo fajny opis :) taki niewymuszony :) bransy z lego są mega! a takie kolorowe naszyjniki - pacmany może zrobić mi mój siostrzeniec ;)
      aha i jeszcze jedno! przepraszam, że Cię poprawiam, ale "bynajmniej" to nie to samo co "przynajmniej", powinnaś napisać, "(...) przynajmniej dla mnie - nie lada wyczynem(...)", heh wiem, że się czepiam, ale tak już mam:P
      czekam z niecierpliwością na kolejne posty o FW, sama zastanawiam się czy pojechać następnym razem, widzę, że od Ciebie mogę się wiele dowiedzieć na jego temat (tak na prawdę;P)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ok, zakodowałam. Dzięki. Człowiek uczy się przez całe życie :-)

        Usuń
    4. Widziałam już dość dużo postów o Fashion Week'u, ale nigdzie nie było to tak opisane jak Ty to opisałaś. Opisałaś to idealnie. Z Twojej notki dowiedziałam się najwięcej o tym wydarzeniu. Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejne posty i zdjęcia :)

      OdpowiedzUsuń
    5. Czekam na ciąg dalszy opowieści :) Mimo, iż świetnie go znam, to i tak miło poczytać :D

      OdpowiedzUsuń
    6. Fajna relacja, gdzie nie tylko mogę obejrzeć foty, ale też poczytać o tym i owym :-)

      http://streetfashionbielsko-biala.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    7. Jej, opisałaś naszą małą akcję w dobitny, szczery, a jednocześnie kulturalny i fajny sposób!
      I jeny, mój głos Ci się podoba, pierwsze słyszę coś takiego, hihi.
      Również miło było Cię poznać, chciałabym, żeby wszystkie dziewczyny potrafiły być tak szczere, charakterne, a przy tym najzwyczajniej w świecie fajne, a nie sztucznie słodkie jak co-po-niektórzy...
      Napisałabym więcej, ale gonią mnie terminyyy na studiach, zatem zamilknę, porządna, rzetelna, ciekawa relacja!
      Zazdroszczę zdjęć nie ukrywam, bo przez akcję i pracę sama mam ich mało, a już z pewnością mniej niż bym sobie życzyła, uchh

      całuski Ewaaaaa!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Kochana, mam nadzieję, że będziemy miały okazję powariować bez tych batów nad sobą i presji czasu, bo ubawiłam się z Wami mega. Do następnego spotkania, oby nastąpiło jak najszybciej :-D

        Usuń
      2. zgadzam się z Heleną! a co do zabawy to rzecz jasna musimy koniecznie poszaleć razem w tej pięknej ekipie.

        eloszka lożo hejterów :D hihi

        Usuń
    8. świetny blog. obserwuję i zapraszam do mnie:)

      http://mademoiselletralalala.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    9. Dziękuję, zdjęcia to akurat zasługa mojego chłopaka :-)

      OdpowiedzUsuń