Show me your (cl)ass

W wydaniu sportowym spotkać mnie jest bardzo trudno. Powiedziałabym nawet, że jest to niemożliwe. Nie przepadam za luźnymi fasonami, dresy nigdy nie wydawały mi się ładnym ubraniem, a ciuchy na siłownię po zrobionym treningu lądują u mnie na dnie szafy i nie wychodzą z niej do momentu kolejnej wizyty na fitnesie.

Niechęć do sportowych klimatów brała się również z prostego faktu - nigdy nie miałam w swojej garderobie rzeczy luzackich i seksownych jednocześnie. Wszystko wydawało mi się nudne, zbyt dosłowne i nie dla mnie. Spodnie dresowe kojarzyły mi się ze skacowaną laską leniwie szwendającą się po mieszkaniu po sobotniej imprezie na mieście, bluzy z kapturem z przypakowanymi od sterydów koksami, a legginsy z Tour de France. A przepraszam bardzo, ale wygląd a´la Lance Armstrong nigdy nie był szczytem moich stylizacyjnych marzeń.

Z takiego toku myślenia skutecznie wyprowadzili mnie Marek i Paulina - moi bliscy przyjaciele, twórcy streetwear`owego everything but not happiness. Ich kolekcje to kwintesencja tego, czego do tej pory szukałam. Miks sportowej nonszalancji w sarkastycznym wydaniu. opakowany w prostą i ładną grafikę. Nagle krótkie szorty rodem z wu-ef´u stały się dla mnie chodzącą zajebistością,
a t-shirty z zaczepnymi napisami pokochałam za wysublimowany ironiczny humor. Odkryłam na nowo bluzy, przeprosiłam się z materiałowymi spodenkami i bez bicia przyznaję, że ultra sexy można też wyglądać w wersji sport. W wersji sport de lux.

Śmieją się, że kupisz u nich wszystko, tylko nie szczęście.

Ja twierdzę inaczej :)


















bluza , spodenki - everything but not happiness, bransoletka - twojePh, opaska - własność Pauliny, podkalonówki - no name, buty - Adidas Superstar 



Fot. Dawid

5 komentarze :

    1. Świetna stylizacja, bardzo mi się podoba! Megaaa! <3

      OdpowiedzUsuń
    2. Stylowy rower!

      Uwielbiam mieszankę bieli i czerni, dwa najbardziej gustowne kolory. Taka ciekawostka, podczas turnieju Wimbledońskiego w tenisie ziemnym zawodnicy mają obowiązek gry w białych strojach.

      OdpowiedzUsuń
    3. Zastanawia mnie jedna ciekawa rzecz: plącząc się po blogach, trochę razi wielokrotność ujęć. Nie wiem, czy to jakaś klasyczna forma, której nie jestem świadom, ale wyrzuciłbym kilka powtarzających się ujęć. Zdjęcia są bardzo ładne, ale równie dobrze mogłoby ich być o połowę mniej. Spędziłbym więcej czasu na oglądaniu pojedynczych, zamiast przewijać po 5 w dół...
      Na przykład: 4 i 5, 8 i 9 - różnica w zasadzie w kadrowaniu, po jednym z nich mogłoby spokojnie zniknąć. Ale fotografia jest subiektywną sprawą, więc ten komentarz jest równie subiektywny.

      V
      ---------------O---------------

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Masz rację, to standardowy problem blogerek modowych. W tym i mnie. Czasem po prostu robimy tak fajne zdjęcia, że ciężko się zdecydować, które zostawić, a które opublikować. Czysta nieobiektywność opinii ;) Ale pracuję nad tym ;)

        Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      OdpowiedzUsuń