TO DO AND NOT TO DO, czyli jak prowadzić bloga na poziomie

Zaintrygowana (choć chyba lepszym słowem będzie tu zdruzgotana) poziomem blogów szafiarskich postanowiłam przyjść Wam z pomocą i posłużyć radą, co jest fajne, a czego absolutnie nie należy robić, gdy chce się prowadzić bloga na poziomie. To, co zobaczyłam/przeczytałam wczoraj wybiórczo wybierając strony www z listy Polskich Szaf po prostu zmiażdżyło mi umysł. Pewnie zaraz niektórzy wyjadą z tekstem, że "wolnoć Tomku w swoim domku" i z transparentami typu "don't hate what you don't understand", ale seriously ludzie, są reguły, których nie należy łamać. No chyba, że ma się ambicję pretendowania do tytułu "pośmiewisko internetu 2013".

A więc:


Po pierwsze: tytuł posta

Wydawałoby się, że nie ma nic bardziej prostego, a co za tym idzie, że nie można tego spieprzyć. Otóż mylisz się, drogi czytelniku. Wymóżdżenie sensownego tytułu posta okazuje się karkołomnym zadaniem dla wielu blogerek. Z rozbawieniem przeglądam wymyślne nazwy nie mające nic wspólnego z prezentowaną na blogu treścią czy zdjęciami.

I tak, na prowadzenie wysuwa się umieszczanie nazw popularnych piosenek, co dodatkowo spełnia aspekt psychologiczny - w oczach obserwujących naszego blogaska jawimy się jako świadomi i zawsze na czasie konsumenci świata plastikowej popkultury, dodatkowo sprytnie przemycając na bloga swoje muzyczne upodobania. Obecnie w czołówce tytułów - piosenek są m.in : "I fink U freaky and I like U a lot" (myślimy, że jesteśmy totalnie inni i awangardowi, zakładamy panterkowy płaszcz i kapelusz), "Shine bright like a diamond" (cokolwiek, byle z brokatem) oraz "Lady in red" (wiadomka -czerwony outfit lub usta).

Kolejne pod względem popularności tytułów postów to moje znienawidzone "Czarna sukienka z ćwiekami i płaszcz z kapturem" łamane na "Stylizacja z różowymi rurkami, świecącym swetrem i brązowa kopertówka". Czyli nie chce mi się myśleć, napiszę więc oczywistą oczywistość. I wchodzisz potem na takiego bloga, scrolujesz kilka linijek niżej i Twoim oczom ukazują się zdjęcia (o, Eureko!) czarnej sukienki z ćwiekami i płaszcz z kapturem bądź też różowe rurki zestawione ze świecącym swetrem okraszone brązowe kopertówką. Odkrywcze na maksa, doprawdy.

Moim zdecydowanym faworytem są tytuły - kwiatki, czyli zdania, przy których autentycznie pokładam się ze śmiechu. Są to zazwyczaj logiczne myśli, całkiem nielogicznie sformułowane (czyli domyślamy się, co podmiot liryczny ma na myśli, ale sam podmiot nie bardzo wiedział jak to przekazać). Przykład: "Kocham moją szczotkę do włosów - porównanie".
Genialne :-D

Jednak największą zmorą jest całkowity brak jakiegokolwiek tytułu. W takim przypadku w okienku, w którym powinna pojawić się nazwa posta, która ma stanowić niejako zachętę do kliknięcia i wejścia na nasz blog, czytamy urwane zdanie posta " Witam  Was słoneczka:*, Chcę życzyć miłego dnia. Niedługo przyjdą paczuszki to będzie sporo nowości,a czekam na ;". Denerwujące do granic możliwości. Osobiście najczęściej olewam takie blogi i szybko naciskam krzyżyk w prawym górnym rogu nigdy nie wracając.



Po drugie: treść i zdjęcia

Nie musisz nic pisać na swoim blogu. Możesz pokazywać same zdjęcia. Wystarczy, że będą klimatyczne, spójne, ukazujące Twój własny, indywidualny styl. Jednak ta sztuka udaje się nielicznym (Maffashion / I don't want realism, I want magic). Fajnie jest czasem przeczytać kilka śmiesznych / mądrych / isnpirujących / przydatnych słów. Nie piszmy byle czego, byle tylko było (patrz sytuacja z podpunktu powyżej, czyli "kochani, dziś mam na sobie to i pierdamto, co zresztą i tak widać na zdjęciach poniżej". Bleeeeh). Jeśli decydujemy się już na wyskrobanie kilku słów do naszych czytelników to pamiętajmy o niektórych zasadach.

Nie piszemy o pogodzie - "Kochani, pogoda nie zachęca do robienia zdjęć, w związku z tym dziś kilka fotek zrobionych u mnie w domu". Seriously, czy czytałyście kiedyś na zagranicznych blogach takie bzdety?! Pogoda jaka jest, każdy widzi, a jak nie widzi, to zapewne fejsbukowi znajomi przyjdą z pomocą tym, którzy akurat nie mają w domu okien.

Jestem też przeciwna wrzucaniem zdjęć zapchaj dziur - byle jakich, rozmazanych ("niestety zdjęcia strasznej jakości, bo mamie się trzęsły ręce i wyszły nieostre") czy z uciętą głową, po to tylko, żeby nie było za długiej przerwy na blogasku. Wiadomo, Kominek radził w swoim poradniku postować co dwa dni, a najlepiej to codziennie i w efekcie w blogosferze mamy istny wysyp miałkich treści i jeszcze gorszych zdjęć. A wszystko to w obawie przed niższymi statsami. Pamiętajcie - co za dużo, to nie zdrowo. Nie każdy ma ochotę na czytanie Waszych wynaturzeń o dupie Maryni, a takie niestety dochodzą do skutku, kiedy chce się pisać często, a nie ma się nic sensownego do powiedzenia. Teksty o pocie w tramwaju, skarżenie na wzmożone wypadanie sierści ukochanego kota czy pean na temat kruchych rogalików z nadzieniem różanym, które zjadło się dziś na śniadanie to tylko nieliczne przykłady z życia polskiej blogosfery. O wiele fajniej jest wejść na jakiś blog od czasu do czasu i przeczytać zgrabny tekst okraszony estetycznymi zdjęciami niż codziennie katować czytelników rozterkami na poziomie myśli człowieka siedzącego właśnie na kiblu.

Nie usprawiedliwiamy i nie przepraszamy uniżenie, gdy na blogu nic się nie działo przez jakiś czas. Nie wykręcamy się egzaminami, przygotowaniem do matury, chorobą fizyczną bądź umysłową. Naprawdę myślicie, że kogoś to interesuje? Nie ukrywajmy, blogi należą do tej samej kategorii co kolorowa prasa i plotkarskie portale -  stanowią fajne urozmaicenie, ale świat się nie skończy, jak w tygodniu nie dodacie 5 postów. Czy sprawdzacie z zegarmistrzowską precyzją co pięć minut Pudelka złorzecząc, że nie ma nic nowego do poczytania? No właśnie. Trochę godności.

Zasłonę milczenia spuszczę na wszystkie żenujące treści rodem z gimbazy (Maciej Budzich przypomina: gimbaza to nie wiek, gimbaza to stan umsyłu). Nie piszemy "hejka kochani", nie kończymy postów plotkarskim "xoxo", nie zniżamy się do żebrania o komentarze i nie obiecujemy, że na pewno odwiedzimy każdego blogera, który był na naszej stronie. Choć to trudne i wymaga konfrontacji ze słownikiem - przestrzegamy zasad ortografii i interpunkcji. Chęć lansu na inteligenta zobowiązuje.



Po trzecie: marketing

Zrozumiała wydaje mi się być chęć rozreklamowania własnej strony. Obojętnie czy w sensie zarobkowym czy pozerskim. Jednak i tutaj żądza sławy nie powinna przesłonić nam zdrowego rozsądku i zasad kultury osobistej. I tak w związku z tym:

- nie spamujemy w komentarzach adresem swojego bloga
- nie spamujemy w komentarzach na fejsie adresem swojego bloga
- nie błagamy o odwiedzenie naszego bloga w mailach
- nie błagamy o przesłanie darmowych ciuchów różnorakich firm odzieżowych
- nie reklamujemy z hurra - entuzjazmem każdej pierdoły, którą nam zaproponują (widziałam już recenzje pasów stabilizujących kręgosłup, lejków do sikania, podpasek, bielizny erotycznej, tabletek przeczyszczających. Trochę godności. Again.)
- nie wysyłamy żenujących wiadomości typu " Zapraszam Cię do polubienia mojego bloga. Dla Ciebie to tylko jedno kliknięcie, a mi bardzo pomoże". Otóż jak odpowiedziała kiedyś pięknogłosa Helena w komentarzu pod swoim postem - to "jedno kliknięcie myszką" sprawi, że potem całe miesiące będzie mi wyskakiwało tysiące durnych powiadomień, także nie, dziękuję! 
Amen.

Istnieje też różnica w formie przekazu każdej wiadomości - jeśli darzysz kogoś dużym szacunkiem i byłoby Ci miło, gdyby ta osoba wypowiedziała się na temat Twojego bloga, to po prostu tak napisz. Spersonalizowanie swojej prośby w kilku zdaniach podwójnie złożonych brzmi o wiele bardziej elegancko niż rzucone na odwal " W wolnej chwili zapraszam do siebie, może znajdziesz coś, co Cię zainteresuje". I pamiętajcie: wartościowy blog sam przyciągnie do siebie wiernych czytelników.



I na koniec radosna twórczość podsumowująca całą ideę powyższego posta, czyli "myśl, zanim zaczniesz działać". Jedna z blogerek o sobie. Autorkę pozwolę sobie zacytować anonimowo, pisownia oryginalna:

"Prowadzę blog Szafiarski troszkę MODOWY. To moje alternatywne spojrzenie na zagadnienia związane z zawartością damskiej szafy. To kreowanie mojego wizerunku i stylu. To zabawa, szokowanie, łamanie zasad i granic. Jestem osobą pełną sprzeczności i kontrastów. Moje cechy osobowości są tak różne że nawzajem ze sobą walczą i się we mnie kotłują. Gwałtowna, kłótliwa, ostra, sprawiedliwa a zarazem bezdennie głupia, naiwna, empatyczna. Nie jestem jednolita. (...) Nie umiem wybaczać, nigdy i nikomu. (...)"


Teraz rozumiecie?



kategorie:

66 komentarze :

    1. post dobry, jednak z tymi tytułami mam teraz mętlik, bo tak naprawdę czego by człowiek nie wymyślił to będzie źle;p...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie prawda, chodzi o wymyślenie tytułu spójnego z resztą posta, czy to treścią, czy zdjęciami.

        Usuń
      2. jak wspomniałaś o ortografii to nieprawda piszemy razem :P
        sama prowadzę bloga i jak najbardziej zgadzam się z treścią powyższego posta. POZDRO.

        Usuń
    2. A ja znam blogerkę, ktora handluje podrobkami znanych projektantów :))) z walizki spod wieszaka z praniem, czujesz?

      OdpowiedzUsuń
    3. Ej ale z tym kiblem to pojechałaś bo prawda wszeświata znana wielkim umysłom tego świata jest taka, że kibel i prysznic to miejsca olśmnień godnych jabłoni newtonowskiej! :D
      Cytat w zasadzie mówi wszystko w tym temacie.

      OdpowiedzUsuń
    4. Fajnie i zgrabnie opisałaś oczywiste błędy blogerek-szafiarek ale jednak, jak widać, nie dla wszystkich to jest takie proste i oczywiste.
      Dobrze, że nie było to o mnie. Uff :)
      Pozdrawiam,
      Patrycja

      OdpowiedzUsuń
    5. mistrz tekst! a zdanie: " Nie wykręcamy się egzaminami, przygotowaniem do matury, chorobą fizyczną bądź umysłową. " chyba najlepiej obrazuje polską blogosferę :)

      OdpowiedzUsuń
    6. O, pacz, obczaiłam na fejsie, że jakiś dobry temat się kroi i weszłam, a tu nawet i linijka o mnie, huhu!

      Ostatnio właśnie rozkminiałam te 'częstotliwości' publikacji. Że w początkach szafiarstwa, kiedy topowymi bloggerkami były blogi Ryfki i Alicepoint standardem było wrzucanie postów raz, ew. dwa razy w tygodniu. Pomijając już zagadnienie miałkiej treści częstych apdejtów, dziewczyny, które codziennie coś publikują zawsze sprawiają, że zastanawiam się czy posiadają JAKIEKOLWIEK zainteresowania i zajęcia, poza promowaniem swojej osoby i strony. I wychodzi mi, że RACZEJ WĄTPIĘ.
      Krypto nawiązanka do moich również nie-ulubionych bloggerek załapałam, chapeau bas za to, że krypto właśnie.
      Co do tytułów, to hmm...taka ja np. czasami dochodzę do wniosku, że niektóre posty graficznie wyglądają lepiej bez tytułu i sobie darowuję, plus kiedy ostatnio miałam nazwać post 'Helena del Ł w swetrze z angory' w ostatniej chwili doszłam do wniosku, że to mój paskudny kac humor i nie będę nim raczyła bliźnich, więc stanęło na tytule piosenki, która jest za stara, żeby szariarko-wizytatorki ją kojarzyły.

      Kłaniam się, pozdrawiam i PIĘKNY POST EWO!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dokładnie. Też się zawsze zastanawiam, czy taka osoba ma jeszcze jakieś inne życiowe funkcje oprócz obsesyjnego myślenia co zaprezentować dziś na blogu.

        Usuń
      2. Ja na przykład nie mam :D Pracuję zdalnie, fejsząc i pisząc sobie teksty na zlecenie, czyli jak dla mnie - spełnienie marzeń. A wolnych chwilach piszę jeszcze więcej :] Najchętniej nie robiłabym nic innego, tak szczerze mówiąc.
        A o pocie w tramwaju nawet cały tekst napisałam niedawno! I jak pisze Erill, kibel i prysznic miejscami objawień są.
        Lofciam Was, księżniczki :D

        Usuń
      3. I ja właśnie uważam, że codziennie na blogu to zdecydowanie za dużo. To jak z przeproteinowaniem włosów - codzienna zbyt intensywna pielęgnacja kiedyś je wysuszy.

        Usuń
      4. moze dlatego mam suche wlosy, dobra mysl Ewa:)

        Usuń
      5. Dobra, wiesz co, w sumie to się wycofuję - przejrzałam własne archiwum i wyszło na to, że nie piszę aż tak często jak mi się wydawało. Styczeń z 18 postami jest moim absolutnym rekordem (przez 2 lata tylko 3 razy napisałam więcej niż 10 postów) i więcej nie wycisnę z siebie za jasną cholerę.
        Tak że tego, zgadzam się, masz rację itd.
        Ale ostatnio czytam np. Zwierza popkulturalnego i codzienne posty wcale nie obniżają jakości pisania. Nie wiem czym ta dziewczyna się zajmuje na co dzień, ale jeśli jej studia czy praca są jakoś związane z tematyką bloga, to nie dziwię się, że siedzi w tym po uszy. Z drugiej strony wiele blogerek pisze rzadko, a wciąż takie same bzdury. Przestałam pisać o ciuchach bo faktycznie nie było już o czym pisać, temat zaczął mnie po prostu nudzić na dłuższą metę. Ale uważam, że o filmie, książkach czy polityce można pisać codziennie coś nowego i świeżego. A co do posiadania życia poza blogiem - a jeśli dla kogoś taki blog jest już sposobem na życie? Nie widzę nic złego w tym, że ktoś potrafi zarobić na blogu wystarczająco dużo, żeby traktować go jak pracę. Wręcz przeciwnie - mając więcej czasu, ludzie zwykle dopieszczają teksty bardziej. Jeśli blog jest robiony "w wolnych chwilach" niekoniecznie musi tak być. A pasjonatów jest coraz mniej - zwłaszcza wśród blogerek modowych.

        Usuń
      6. A to ja dorzucę trzy swoje słowa na temat tego trafnego spostrzeżenia mości Heleny otóż jest w tym bardzo wiele prawdy. W czasach zakładania swego bloga, czyli ponad trzy lata temu zawodowo i znajomościowo byłam na etapie w zasadzie śmierci klinicznej. Było to kilka miesięcy po powrocie z innego miasta gdzie zyłam, odbudowywałam swoje jakieś tama jestejstwo i waliłam posty codziennie. jakoś tych wpisów dzisiaja pryprawia mnie o pasy wstydu na facjacie bo nie dość, że o niczym to ciuchy takie, że słów szkoda. No ale nie wątpliwie jest spora korelacja między ilością rzeczy poza internetowych a zyciem bloga. Od kiedy pracuje duzo w kierunku nie mam zycia wcale zdarzają mi się nawet dwutygodniowe przerwy bo nie ma sił, weny i czasu i etap z cyklu wrzucę cokolwiek na bloga na całe szczeście uratował fan page na fejsiku który zachwuje więz z czytelnikiem bez obnizania poziomu bloga. Moze wiele z tycb młodych dziewczyn po prostu jeszcze nie zrozumiało, ze lepiej jest zrobić raz w tygidniu i swietnie niz codziennie i nijako ze kiedy w koncu pojawi sie cos to nikt zainteresowany juz tam nie zaglada..?

        Usuń
      7. Tattwa - jeżeli te teksty są lekko napisane, sensowne i na jakiś temat, to czemu nie. Niestety rzadko takie przypadki się zdarzają (dzięki Bogu do nich należysz ;)).

        Pzdr

        Usuń
      8. Erill i tak i nie. Moje zestawy z pierwszych postów też nie są wspaniałe, ale wydaje mi się, że chociaż teksty i estetyka bloga była zawsze mniej więcej na tym samym poziomie. Nie wierzę, że nagle jałowy blog z durnotami pod oświatą księżyca w jedną noc zmienia się w mistrzostwo świata. A jeśli taki jest, to proszę podaj mi adres ;)

        Usuń
      9. Ja tylko zauważyłam, że niektóre blogerki po jakimś czasie przestały pisać. Przerzuciły się tylko na zdjęcia, usuwając jakikolwiek tekst. I to im wyszło na dobre :D Bo wolę widzieć codziennie po prostu zestaw fajnych zdjęć z fajną stylizacją (że już tak o tej modzie), niż mieć świadomość, że jest tam jeszcze gdzieś nieszczęsny tekst, który autorka z trudem wymęczyła, bo wydawało jej się, że tak trzeba i ból tego tworzenia czuć w każdym słowie.

        A jeśli chodzi o wkurzające rzeczy na blogach - może nie jest to obiektywnie złe, ale osobiście nienawidzę: automatycznie włączająca się na blogu muzyka. To jest dla mnie wystarczający powód, żeby w specjalny sposób oznaczyć sobie bloga lub zablokować go w ogóle w przeglądarce i NIGDY już na niego nie zajrzeć. :)

        Usuń
    7. haha, genialny tekst. A przy fragmencie o pogodzie i ewentualnej pomocy przyjaciół-fejsbukowiczy przy jej ocenie poprostu padłam. Tymczasem na swojego bloga absolutnie nie zapraszam, bo absolutnie nie przypomina jeszcze czegoś czym chciałabym się chwalić :D

      OdpowiedzUsuń
    8. Sposrod tylu blogow koniecznie musialas wybrac opis Kamili Z. ?

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie wiem kto to Kamila, ale domyślam się, że bohaterka ostatniej części posta? Tak, wybrałam właśnie jej opis, bo było to najgorsze niespójne, i w dodatku jeszcze tyrające samą siebie, literackie badziewie, jakie przyszło mi wczoraj przeczytać.

        I tu jeszcze mała wzmianka: ja naprawdę nie chodzę i nie notuję Waszych blogów, zazwyczaj zapominam po kilku minutach jaki komentarz dodałam na czyjejś stronie i nie noszę urazy, jak coś mi się nie spodoba, nie wchodząc już nigdy na takiego bloga. Także proszę sobie z góry darować próby zmalowania mnie jako histerycznie zazdrosnej panienki. Po prostu wchodzę, wychodzę, zapominam.

        Usuń
      2. Trudno mi uwierzyc, ze nie wiesz kim jest Kamila (tak to bohaterka, ktorej opisu bloga uzylas) - jej blog jest bardziej znany w internecie niz twoj (bez urazy).

        Usuń
      3. Ja nie organizuję na swoim blogu konkursów, w których zmuszam czytelników do polubienia mojej strony i mojego bloga. Bez urazy.

        Usuń
      4. LUBIĘ TO, Z URAZĄ

        A Kamila będzie miała w pewnym momencie życia smutny czas, kiedy się obudzi i zauważy na jakich zasadach funkcjonuje w sieci. Jest biedną, wrażliwą dziewczyną i czytając jej bloga mam wrażenie, że nie rozumie bardzo wielu rzeczy, a nie ma obok siebie kogoś na tyle życzliwego i znającego się na funkcjonowaniu pewnych zjawisk, żeby jej uświadomił to i owo.

        Plus Ewa nie zlinkowała jej bloga, tylko dała przykład nieskładnego, bardzo źle napisanego tekstu, także wyczilujcie nieco anonimowi tchórze

        Usuń
      5. Dlaczego zaraz tchorze-nie kazdy ma konto na gmail.
        Widze ze hejtowanie Kamili jest ostatnio na topie i dziwie sie, ze Ewa rowniez sie w to wlaczyla.

        Usuń
      6. Ponawiam apel czytania ze zrozumieniem. I tak kończąc już temat - opisałam jej bzdurny opis anonimowo, a to Ty byłaś taka uprzejma wyjawiając światu jej dane, to po pierwsze. Po drugie - patrz mój komentarz wyżej. To nie jest żaden hejt, tylko przykład bardzo złego tekstu jaki można napisać o sobie. Nie wiem na co jest moda na blogu tej dziewczyny, bo ubiera się koszmarnie i to w ogóle nie moja bajka estetyczna. Trafiłam tam przeglądając listę Polskich Szaf.

        Naprawdę, czytaj ze zrozumieniem - to nie boli.

        Usuń
      7. kilka dni temu przeżyłam lekki wstrząs po przeczytaniu posta dziewczyny, której opis cytujesz, nawet dobrze, delete

        Usuń
      8. Sory Ewa z całym szacunkiem nie wierzę że nie zrobiłaś tego celowo.Hejtowanie tej dziewczyny siegneło apogeum, co gorsza każdy kto jej broni jest zapewne sama Kamilą.Smutne to.Poczułaś się fajniejsza? to super.W tym opisie nie widzę żadnej tragedi, dziewczyna napisala co mysli o sobie, za bardzo się uzewnętrznia.. ale podobno ważna jest szcerość.Gorsze dla mnie są opisu typu personal shopping, stylistka i inne takie kiedy kazdy wie z gustem owej blogerki jest bardzo do dopy.No coz, wydawalas sie ok ale nasmiewanie sie z slabszych - mowie o kamili nie jest fajne.I nie wypieraj sie ze nie wiesz o kim mowisz, to zalosne.

        Usuń
      9. Żałosne to jest dziewczyno to, że muszę się tłumaczyć. Byłam na jej blogu raz, ale dla Ciebie i tak to nie ma znaczenia, bo sobie ubzdurałaś swoją wersję i koniec. Skoro dalej nie widzisz błędów i śmieszności tego opisu najwyraźniej to raczej nie ma sensu z Tobą dalej rozmawiać.

        Pozdrawiam

        Usuń
      10. No nie ma sensu poniewaz nie potrafisz dyskutowac.Twoje zdanie jest jedyne i swiete.Lubie twojego bloga, podoba mi sie twoja oryginalnosc, fajne teksty ale niepotrzebnie kazde slowo krytyki traktujesz jak jakas napasc na ciebie.Nie atakuje.

        Usuń
      11. Tylko że gdyby nie wy, oburzeni obrońcy tej blogerki, to prawdopodobnie większość czytelników nie zorientowałaby się, o kogo chodzi - w tekście jej imię nie padło ani raz, a nie każdy jest taki obeznany, żeby po cytowanym fragmencie rozpoznać autorkę...Poniekąd sami ją wkopaliście.

        Usuń
      12. Nie bardzo rozumie dlaczego mialabym jej nie bronic? co ona mi zlego zrobila? a tobie? pozatym kazdy kto zaglada na bloga Kamili natychmiast pozna ze to jej tekst.Nie sadze zebym ja wkopala, nie widze tez nic smiesznego w jej opisie, kazdy ma prawo wyrazic siebie tak jak to widzi, bardziej cenie szczerosc kamili w tym opisie niz nadete bzdety bez cienia prawdy.No tak ale ja sie nie znam, i wogole pewnie jestem sama Kamila.Taaaaaaaa znam to.

        Usuń
      13. Ludzie drodzy nauczcie się, że to że Wam się coś wydaje bo wy byście tak zrobili nie znaczy, że każdy na świecie ma tak samo. To, że TY drogi anonimie nie wierzysz, że nie napisała tego celowo bo sam/a napisałabyąś to celowo absolutnie nie znaczy, że taka sama motywacja przyświecała Ewie. Wmawianie jej własnych atrybucji świadczy o Was a nie o niej.

        Usuń
    9. Boże dziś weszłam przez przypadek na bloga jakiejś 15-letniej dziewczynki, nie, nie naśmiewam się z niej, z tego powodu, że jest młoda... dziewczyna pisała o jakimś lakierze, aż specjalnie poszukam

      "Hej dziś OPI jak dla mnie nr.1 wśród lakierów.Lakier ma kolor ciemno niebieski marka OPI .
      Ten ma 15 ml. zasycha szybko chodziarz jak tam
      20- 30 min nie podeschnie to jak mocno gdzieś się w niego w coś wbije to zostanie ślad więc pod tym względem źle wypad , trochę długo mi trzyma ok tygodnia od soboty do soboty jak mam jakieś wyjście czy jakąś imprezę to pod kolor ubrania czy sukienki bo mam trochę tych lakierów z OPI tylko kilka ale mam dość dużo i POI i innych firm w tym
      np. Essie ,OPI, L.A colors i dużo innych mniej znanych ale powoli dziś ten.
      Ja nie chce robić złej reklamy ale wszystko co napisałam to cala prawda . Kosztują wersja normalna moja ok 50 zł. zależy do kolekcji ja się spotkałam z prawie 60 zł.. za jeno jak sprawdzałam ile teraz kosztują teraz zdzierstwo u nas w
      USA ok 10 dolarów na nasze powinno być ok 30 zł. a jest 50 ok żal.
      Według mnie ta inwestycja się zwraca gdyż są warte swej ceny po prostu są genialne ok na dziś to tyle .PapaPa.;}"
      Pisownia oryginalna, przejrzałam jeszcze kilka postów i moje zrezygnowanie jeszcze się powiększyło...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. No i właśnie - ludzie nie chcą czytać chłamu i marnować swojego czasu. Proste. Dziwię się tylko, że nie każdy to rozumie.

        Usuń
      2. A jakiego przekazu spodziewasz sie na blogu 15-latki?
        Po co kobiety 30-letnie wogole zaprzataja sobie glowe wchodzac na takie blogi?

        Usuń
      3. Nie wiem, Raspberry and Red jednak dowodzi, że można pisać na poziomie bez bagażu kilkunastu lat doświadczeń. Są 15-latki, które mają potencjał, tylko może nie wiedzą jak zacząć robić to dobrze.

        Lista blogów, które odwiedzam codziennie wisi po prawej stronie bloga, jednak czasem mamdość monotonii i szukam w sieci czegoś nowego. W taki oto sposób trafiam na takie okazy. Tak dla jasności.

        Pozdrawiam :)

        Usuń
      4. a moze to taki jej pamietnik? moze nie oczekuje zebyscie wy piekne wystylizowane cudowne idealy tam wchodzily?? moze pisze dla innych 15latek ktore nie zwroca uwagi na bledy, stylistyke?? to takie oczywiste.

        Usuń
      5. Moje pamiętniki w wieku 15 lat nie wyglądały jak bełkot potłuczonej wariatki. Sorry.

        Usuń
      6. sorry pani idealna.Nie wpadlam na to.

        Usuń
      7. Sorry ale jak się ma piętnaście lat to się ma podstawową edukacje (w tym ortografię oraz umiejętnośc konstruowania zdań) zaliczoną. Na głupotę nie ma lekarstwa i jeśli ktoś nią grzeszy to wiek ma drugorzędne znaczenie. Ale to nie znaczy, że każda piętnastolatka jest analfabetką, nie mysli, jest tępa i jej przemyslenia dotyczące zycia ograniczają się do filozoficznych rozważań na temat konsystencji lakieru. W tym wieku człowiek rozkminia milion rzeczy z platoniczną miłością do bohatera książki czy filmu zacząwszy więc skąd ta tendencja do tłumaczenia czyichś niedomagań wiekiem. Mój pamiętnik w tym wieku też nie brzmiał jak bełkot przejechanej przez betoniarkę laski tylko był zbiorem bardzo naiwnych mysli które w piętnastuzdaniach opisywały to, że ktoś na mnie krzywo spojrzał i co to oznacza. Bije z nich okrutna nieżyciowość i generowanie sobie problemów ale nie analfabetyzm. Sorry. To nie kwestia idealności lub jej braku.

        A i że dopowiem do tematu. Naszym, Ewa, błędnym jednak założeniem jest to, że ludzie nie chcą czytać chłamu. Chcą. Chcą chłamu, miałkości, nijakaości i żenującej jakości. Druzgocące ale niestety prawdziwe. I nie tylko na blogach które im żadniejsze tym więcej komci, obserwatorów i zachwytów, ale również temat tyczy się tego jak wyglądają reklamy w TV, seriale, filmy czy zdjęcia. Przyjrzyj się dokładnie czym się jarają ludzie. Rzeczami które dla osób o większej wrażliwości są tragicznie słabe, źle wykonane, z miliardem błędów które porażają oko, ucho, wzrok i mózg który ekspoduje na ściane. Ale większość ludzi mówi, że to jest super, spoko i do tego piękne.. Nie da się dysktuować z tym, że ktoś ma wrażliwość kostki brukowej.

        Usuń
    10. Ewo, Ewo...Zacznę od prywaty, wyobraź sobie, że brnę przez sprezentowaną książkę, a jest to "50 twarzy Greya". Jeszcze nie wiem, którą jego twarz oczyma wyobraźni widzę, ale wydaje mi się, że jest to twarz Kominka...
      Ludzie z niewiadomych przyczyn lubią chłam, prostactwo i banał. Doczytałam książkę Kominka do połowy i po tekście, który podobno jest jego najlepszym tekstem odpadły mi piersi i ręce na kolana (cytuję tekst z LO, to fakt). Ludzie pragną tanich wzruszeń i tanich podniet, podlanych sosem banałów pt. nigdy nie będzie tak pięknie jak w dzieciństwie. SERIO?!
      Co ma to wspólnego z powieścią, która niby jest erotyczna, a tak naprawdę to banalnie nudny, przewidywalny, powtarzalny i harlequin z czerwoną kropką na okładce.
      Cóż ma to wspólnego z przeglądem blogów szafiarsko/modowych, o których piszesz - ano człowiek od czasu do czasu musi się skatować brakiem jakości, sensu oraz wartości, by się wzmocnić i napisać "mini złośliwy przewodnik dla tych, którzy nie chcą robić z siebie debila/debilki". Fajnie, że Cię owe blogaski do tego zainspirowały.
      Widzisz, są osoby, które ze swojej bylejakości uczyniły firmowy znak. Banał i nuda stosowane z konsekwencją zbudowały ich popularność oraz społeczność wokół ich blogów. Są też tacy, którzy lubią jechać na skandalu, który jak dla mnie jest prowokacją a'la Fakt, co nie zmienia faktu, że też przyciąga czytelników. Te wszystkie trzy zjawiska, łącznie z książką o Greyu, co to ma 50 twarzy są bardzo blisko siebie.
      Taka jest moja opinia, tak ja to widzę. W każdym razie - żałuję, że nie dostałam dedykacji od "Słynnej blogerki modowej", to by znacząco podniosło wartość tej książeczki.
      Pozdrawiam pasztetowo!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Słynna modowa blogerka obiecuje poprawę ;)

        Usuń
      2. No! ;)
        Trzymam za słowo!

        Usuń
      3. No mam nadzieję... bo inaczej będę Ci pisać słitaśne komcie ;)

        Usuń
    11. Oglądając niektóre blogi mam ochotę wyłączyć na zawsze internet;/

      OdpowiedzUsuń
    12. Używanie co raz angielskich słów typu 'seriously ' czy 'again' , to jest w dobrym guście, czy tak?

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie wiem, czy w dobrym. Jedni stawiają miliardy emotikonów, ja używam sobie angielskich słówek. Taki styl pisania.

        Usuń
      2. "Taki styl pisania"..? Słaby to argument - odsyłasz innych do słownika, czyli z jednej strony zalecasz dbałość o język a z drugiej strony sama pokrętnie tłumaczysz się z używania obcojęzycznych wtrąceń. To nigdy nie było w dobrym stylu i zawsze świadczyło o pretensjonalności czy kompleksach.
        Ciekawym faktem jest to, że obcojęzycznych wtrąceń najczęściej używają osoby które dany język obcy znają słabo. Nie twierdzę, że to odnosi się do Ciebie, ale pracując w obszarze tworzenia treści z osobami po filologii (głównie angielskiej) rzadko spotykam się z makaronizmami w ich wydaniu.
        Jeśli faktycznie taki jest Twój styl pisania, to w odpowiedzi na Twoje bardzo rzeczowe porady mam tylko jedną od siebie - zrezygnuj z makaronizmów. Podniesiesz klasę swoich tekstów na następny poziom ;)

        Usuń
    13. Ja mam nieco inny poglad na ten temat.
      Nie oszukujmy sie - wielu ludzi w ogole nie czyta ani tytulow ani opisow na blogach o tematyce modowej, wiec tak naprawde wizytowka bloga sa jego zdjecia i to wlasnie po nich mozemy poznac jego autorke. Miny, sposob noszenia sie, pozowania - to wszystko wplywa na moja ogolna opinie. Przegladajac blog modowy poszukuje inspiracji, oczekuje ciekawego spojrzenia na mode, a nie genialnego tekstu literackiego - bo gdybym oczekiwala wlasnie tego, to odwiedzalabym blogi o innej tematyce.
      A blogow na poziomie jest naprawde znikoma ilosc.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Tak jak mówiłam - można też samymi zdjęciami, jednak moim zdaniem to trudniejsze, bo trzeba mieć dobry sprzęt i sprawdzonego fotografa. Ja na przykład czułabym się tu nieswojo gdybym czasem nie powiedziała szczerze co myślę ;)

        Usuń
    14. Najlepiej jest krytykować, a kiedy post o blogach godnych polecenia?

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. To krytyka, która - mam nadzieję - niektórym pomoże.

        A post z blogami godnymi polecenia jest niegłupim pomysłem, pomyślę nad tym.

        Usuń
      2. pamietam, ze juz mialas post o najlepszych blogach:)

        Usuń
    15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      OdpowiedzUsuń
    16. Punkt 3 - tak, tak, tak! Nic bardziej nie demotywuje, niż setny śmieciowy komentarz "fajny blog, wpadnij do mnie" a pod spodem, powtórzone trzykrotnie: http://desperatka.blogspot.com

      Ja sobie założyłam, że tytułami postów będą fragmenty piosenek. Mam jednak nadzieję, że nie wygląda to u mnie jak podane przez Ciebie przykłady, Rihanny u mnie nie uświadczysz ;)

      Pozdrawiam!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. okej, hipokrytka ze mnie, właśnie spostrzegłam, że tytuł przedostatniego posta brzmi "please don't stop the music" ^_^

        Usuń
      2. He, he. Też miałam kilka razy tytuły piosenek w postach, ale wmawiam sobie, że na pewno pasowało do zdjęć i treści tego co chciałam przekazać :-D

        Usuń
    17. Ekspert od prowadzenia blogów się znalazł. Trochę samokrytyki na początek, seriously.

      OdpowiedzUsuń
    18. Post mi się podoba, konkretny i naprawdę zawiera prawie wszystko co jest irytujące.

      OdpowiedzUsuń
    19. Weszłam tu, aby przeczytać porady dotyczące prowadzenia dobrego bloga. Nie interesują mnie blogi szafiarskie czy modowe (nie znam różnicy, nie moja działka). Ale przeczytałam całego posta, bo był zabawny :-) Pisz książki! Ludziom potrzeba humoru. Czytałabym ;-)

      OdpowiedzUsuń